Coraz więcej się ostatnio pisze o zarządzaniu wiekiem. Najczęściej w kontekście ludzi starszych. Jak ich zaktywizować, jak czerpać z ich doświadczeń etc. Bardzo mało z kolei mówi się o tym, jak odnosić się do tych sfer, w kontekście ludzi, którzy wciąż jeszcze biznesowe mleko mają pod nosem (coś jakby ja i moje pokolenie).
Jakiś czas temu prowadziłam rozmowę wstępną z kandydatem na jedno z wyższych stanowisk w firmie. Przyszedł człowiek z ponad 35-letnim doświadczeniem w branży. Wiek biologiczny, był proporcjonalny do zawodowego. Rozmowa toczyła się regularnym rytmem. Kilka ciekawych opowieści, kilka ciekawych doświadczeń. Aż do momentu, kiedy pojawił się wątek syntetyzujący. Padło pytanie o najważniejszą naukę płynącą z tych wszystkich lat. Człowiek na chwilę zawiesił wzrok, a po chwili powiedział jedno słowo.
Pokora.
To nie była dla mnie odpowiedź oczywista.
Polska w ostatnich latach rozwinęła się tak bardzo, że funkcje, które na zachodzie (w najmłodszym wydaniu) są pełnione przez ludzi w wieku 45+, u nas są powierzane trzydziestolatkom. Forma podawcza odnosi się zazwyczaj do naszej ambicji, możliwości, liczby ukończonych, mądrze-brzmiących-kursów i innych takich.
A my, młodzi-ambitni, bierzemy na klatę. Bo przecież tak trzeba. Coby tę, rzeczoną ambicję czymś wypełnić. Wyhodowaliśmy więc sobie całą gwardię „dzieciaków” [uczciwie odnoszę ten tekst również do siebie], która bawi się w poważne, zawodowe życie. Buduje okrągłe zdania, mądrze dobiera ton wypowiedzi i udaje, że różnica wieku (=doświadczenia) wśród rozmówców nie gra roli. Taki model nawet się sprawdza. Na koniec dnia – gwardia osiąga zamierzone cele.
Koszty jednak są często dużo wyższe niż być powinny. Wypalenie, wyczerpanie, poczucie ciągłej potrzeby bycia lepszym.
A przecież można inaczej. Jeśli czujesz się czasami ofiarą swojego wieku, odetchnij. Mając dwadzieścia lub trzydzieści parę lat, masz prawo nie wiedzieć, czasami się pogubić. Mimo tego, że jesteś już w mega poważnej roli i co drugi dzień musisz wbijać się w garniturowy mundur. Metod zarządzania projektem można nauczyć się z książek. Zasady dojrzałego funkcjonowania w biznesie, rozumie się dopiero po długich latach, koniecznie własnych doświadczeń. Tego procesu nie da się przyspieszyć i zredukować do weekendowego kursu dobrego managera.
Na weekendowych mówią o metodach. Na tych, które funduje nam życie – o pokorze.
Czujecie różnicę?
mam 45 lat. pracuję jako HRowiec. Firma młoda, ludzie w niej jeszcze młodsi. średnia managerów 32+. Uwielbiam czerpać garściami z młodych. Uwielbiam ich wiedzę, zapał, mądrość. Zazdroszczę im czasem czasów :). Uwielbiam tych, ktorym się chce mieć jeszcze iskierki w oczach. To mnie kręci. Ale jeszcze bardziej kręci mnie to, kiedy czasami młodzi zasiadają głodni opowieści… są zasłuchani w opowieści o zwyczajnych, prostych, szarych ale tak prawdziwych i ważnych doświadczeniach… życiowych :))) i że nie ma tego złego… :). PS. Tobie gratuluję i dziekuję równocześnie. pozdrawiam 🙂