Z pracą jest jak z miłością – musisz znać zasady gry
18 marca 2015 Praca 17 komentarzy

Z pracą jest jak z miłością – musisz znać zasady gry

Jeśli spytasz wieczorem osobę siedzącą obok: "Kochanie, a za co Ty mnie tak właściwie kochasz?", a w odpowiedzi dostaniesz konsternację i krótkie: "Skarbie, za to, że jesteś"... to masz problem. Oboje macie. Bo JEST, to jest kilka miliardów ludzi na świecie.

Na tak postawione pytanie musisz znać konkretną odpowiedź.

Ja na przykład wiem, że nie mogłabym obyć się bez:

  1. poczucia humoru Basty,
  2. jego życiowej zaradności (ogarnięcia wszechświata i wszystkich święcących w nim żarówek),
  3. otwartości umysłu (na najdurniejsze nawet pomysły).

Każdy z nas powinien znać swoje TOP3 i potrafić wskazać trójkę swojego życiowego (lub aktualnego) partnera.

A teraz do brzegu. Bo przecież o pracy prawimy, nie o jakichś miłościach.

W pracy jest tak samo. W ważnych relacjach, które budujemy przynajmniej po 8 godzin dziennie, istotne są zasady. Korpo-ludzie wizualizują właśnie jakieś bullet-pointy. I słusznie.

Sceptykom od razu odpowiem: nie, nie jest to sprowadzanie głębi relacji ludzkich do poziomu kałuży. Wręcz odwrotnie. 

Rozbierając temat na części pierwsze

Będąc managerem

  • Przede wszystkim – znaj swoje mocne strony. Pierwsze co powinieneś zrobić przejmując nowy zespół, to zadać sobie podstawowe pytanie: dlaczego to ja mam zarządzać tymi ludźmi. Czego mogę ich nauczyć? Co wniosę w ich rzeczywistość pracowniczą? I wbrew pozorom nie są to pytania ogólne. Wręcz przeciwnie. Spytaj siebie o każdą osobę oddzielnie. Jeśli w zespole jest 20 osób, trudno – masz przed sobą dwadzieścia pytań. Każda runda jest indywidualna. Będą takie, które nie przysporzą Ci kłopotu, ale i takie, które będziesz rozkminiał nocami. Ale bez tego nie da się dobrze zarządzać pracą drugiego człowieka. Samoświadomość to, podstawa efektywnej pracy z ludźmi. Jeśli sam nie wiesz, dlaczego to właśnie Ty masz nimi kierować i co wnosisz do ich życia, jest mała szansa, że oni będą to wiedzieć. W dobrych zespołach jesteśmy jak naczynia łączone. Jeśli w jednym jest pusto, nie ma szans na obfitość drugiego.
  • Jak już będziesz znać swoją supermoc (lub ich mnogość), upewnij się, że dobrze ją wykorzystujesz. Że ludzie w twojej bandzie znają zasady gry, że rozumieją reguły współpracy. Precyzyjnie ustaw oczekiwania wobec pracownika, jednocześnie prezentując swoją ofertę wsparcia. Taki układ gwarantuje partnerstwo, a partnerstwo prowadzi do symbiozy. Chcesz pracować symbiotycznie.

Będąc pracownikiem

  • Wiedz dlaczego pracujesz. Jeśli potrzebujesz – zrób sobie prosty bilans zysków i strat. Miesięczne wynagrodzenie to tylko jeden z elementów układanki. Oceń swój rozwój, perspektywę na jutro, jakość relacji, które budujesz w pracy. Jeśli bilans wychodzi na plus – jesteś w domu. Jeśli na minus, może czas na odważne decyzje i gotowość na zmianę.
  • Zastanów się co dajesz z siebie w danym środowisku. Często zdarza mi się uczestniczyć w rozmowach z kandydatatmi do pracy, którzy myślą wyłącznie kategorią „ja”. Na pytanie o motywację, odpowiadają: „bo zawsze chciałem być managerem”. Fajnie. Dobrze mieć fantazje. Wątpliwość w tym, czy rozmowa o pracę jest opowieścią o marzeniach z dzieciństwa… Zamiast o snach, mów potrzebami środowiska, w które chcesz wejść. Rozmawiając z własnym szefem, mów jego potrzebami. Zastanów się co Ty, ze swojego poziomu wnosisz w krajobraz, który współtworzysz. Jakiej wartości dodajesz i dlaczego jesteś potrzebny. Musisz koniecznie znać tę wartość. To zdrowe i pomocne w budowaniu rzeczowej relacji z szefem i współpracownikami.

Podsumowując, w obu scenariuszach powinieneś wiedzieć za co „kochasz” (cenisz, lubisz, wybierasz) środowisko, w którym pracujesz. Innymi słowy: co Ci daje taki układ.

A tuż za tym (co czasami nawet ważniejsze), musisz wiedzieć dlaczego to środowisko powinno „kochać” Ciebie.

Jeśli to ogarniesz, zyskujesz kolejną supermoc. Jest nią świadomość. Bez przenoszenia gór, palenia przedmiotów palcem, zamrażania wzrokiem, można żyć. Bez świadomości można tylko PRZEżyć. Jakoś. Czujesz różnicę?

 

17 komentarzy
Poprzedni Don't make a village (nie rób wiochy) i zatrudniaj właściwie Następny Czy będziesz moim mentorem?

Zrezygnuj

Dzisiaj minął okres próbny dla jednego z pracowników. Zaprosiłem go do HQ, żeby mógł omówić z szefem (nie ze mną, ja tylko pośredniczę, taki trochę HR jestem) dalsze warunki zatrudnienia. Chłopak bardzo nieśmiały, dwa razy do nas aplikował, daliśmy mu szansę za determinację. Pytam go:
– Podoba Ci się u nas?
– No, bardzo! – wykrzyknik bardziej dla przekazu, niż wyrażenia emocji 😛
– A co Ci się najbardziej podoba?
-No…praca.
Padłem 😀 Co polecasz w takich sytuacjach? Dopytywać o b. precyzyjne odpowiedź czy pass. A może w ogóle nie pytać?

Pozdro,
Maciek

ps. Paulina, Disqus byłby udogodnieniem. Pomyślisz?

paulinabasta.com

Maciek,
przyznam, że dla mnie to jest bardzo logiczna odpowiedź. Jak to mówią, jakie pytanie, taka odpowiedź;-)
Pytanie samo w sobie jest raczej słabe, bo:
a) nie do końca wiadomo do czego prowadzi,
b) niby jak ma na nie odpowiedzieć pracownik, któremu zależy na przedłużeniu umowy…
W moich oczach, raczej strata czasu.
Z drugiej strony, jeśli chciałbyś (z prawdziwą intencją) poznać poziom satysfakcji z pracy takiego człowieka, to jasne, że warto dopytywać. Być może, po prostu przy innej okazji, niż tuż przed podpisaniem kontraktu.
Mam nadzieję, że reszta spotkania poszła już gładko i człowiek wyszedł zadowolony. Z zasady kibicuję zdeterminowanym;-)

Co do Disqus’a – myślę wciąż. Mam kłopot z brakiem możliwości akceptowania treści… To tak jakby do domu zapraszać wszystkich, bez selekcji oszołomów na bramce [humpf]. Myśl dojrzewa;-)

W sumie racja (co do pytań). A odnośnie Disqusa to tak jakby rozumiem Twoje obawy. Pytanie czy masz problemowych czytelników, bo jak nie to wiesz, zgodnie z Rework, nie ma sensu zajmować się problemami, które nie istnieją. A swoją drogą…Disqus pozwala na moderację komentarza przez Admina przed opublikowaniem 😉

Pozdro piątek dla Ciebie 😉

paulinabasta.com

Absolutna racja, Maciek… Ogarnę.
Piątek robi robotę;-)
P.

Aspagio

Myślę, że zapytałeś w najmniej dla pracownika komfortowym momencie. On przed przedłużeniem umowy będzie ważył słowa, nie mówiąc o tym, że może zwyczajnie obawiać się być szczerym bo to nie zawsze popłaca.
Jeśli już chcesz poznać jego opinię, rozmawiaj z nim w trakcie pracy. Bez nacisku na konkretny temat.

Ja mu się nie dziwię. Bezrobocie duże to może mu się podobać to że pracuje więc ogólnie praca mu się podoba w całości bez wskazywania na szczegóły 😉 Poza tym rozmowa przed przedłużeniem umowy jest stresująca a że jak pisałeś jest nieśmiały to tym bardziej pewnie był spięty.

kamila

Jak zwykle czyta się Ciebie świetnie. A może dałbyś się namówić na wpis o książkach? Marzy mi się, że zrobisz wpis o kilku najważniejszych książkach Twojego życia 🙂

paulinabasta.com

Kamila,

chętnie, jak tylko znajdę te kilka „życiowych”…
Poszukiwania trwają:-)

[…] Z pracą jest jak z miłością – musisz znać zasady gry […]

Paulina,
kolejny motywacyjny post z twojej strony jest strzałem w dziesiątkę. Chciałabym, abyś napisała posta, w jaki sposób można połączyć pracę z życiem prywatnym. Ja bardzo lubię swoją pracę, czasami aż za bardzo, co skutkuje tym, że nie moge odkleić się od laptopa, a godziny lecą. Czy masz może złote rady, w jaki sposób można zachować Work – Life balance?

paulinabasta.com

Marta,
obiecuję, że o tym pomyślę, ale przyznam, że nie jest to dla mnie „łatwy” temat.
Sama nie mam tu wielkiego doświadczenia, bo odkąd pamiętam udawało mi się zachować właściwy balans… Tak ot, na blachę. Z wyboru.

Ale pomyślę i poobserwuję. Jeśli wpadnę na jakąś odkrywczość, na pewno dam znać:-)

Aspagio

Słyszałem kiedyś taką historię, bez he.
Pewien szef usłyszał na szkoleniu, że powinien być dla pracowników partnerem. Na kolejnym, że powinien traktować pracowników po partnersku. Więc zaczął. Szło mu całkiem nieźle.

Po tygodniu wszyscy byli po imieniu, atmosfera w firmie (małej) znacząco się poprawiła, takoż efektywność.
Po miesiącu pracownicy zaczęli korzystać z dobroci szefa. To co do tej pory wystarczało na miesiąc, kończyło się po tygodniu, to co trzeba było zrobić w tydzień, było robione w dwa albo dłużej.
Po trzech miesiącach szef zauważył, że część zleceń ucieka z firmy, pracownicy… poczuli się partnerami pełną gębą.
Po 4 miesiącach eksperyment skończył się, gdy jeden z pracowników uznał, że może przyjść do pracy na fazie, jest przecież partnerem, może.
Przy zwalnianiu leciały ku, chu, pi i inne takie.
Szef już nie chce być partnerem dla pracowników. Jest ich szefem.

paulinabasta.com

Aspagio, w tej sytuacji są tylko dwie możliwości:
a) albo ten szef był na naprawdę słabym szkoleniu,
b) albo kompletnie nic nie zrozumiał…

Partnerstwo w biznesie nie opiera się na miłosierdziu i dobroci, tylko na merytorycznej, mocnej relacji wsparcia samodzielności.

Chciałoby się kliknąć „lubię to” 🙂

paulinabasta.com

Takie cuda, to tylko na fanpejdżu 🙂

Praca byle jaka w subiektywnym odczuciu to strata życia. Trzymanie się stołka ze względu na wypłatę to smutna konieczność, która odbiera pozytywne nastawienie do wszystkiego.

Isura Felcenloben

Zawsze będę pamiętać słowa pewnego szefa kuchni: jeśli kochasz to, co robisz, to to, co kochasz kocha Ciebie.