Jeśli spytasz wieczorem osobę siedzącą obok: "Kochanie, a za co Ty mnie tak właściwie kochasz?", a w odpowiedzi dostaniesz konsternację i krótkie: "Skarbie, za to, że jesteś"... to masz problem. Oboje macie. Bo JEST, to jest kilka miliardów ludzi na świecie.
Na tak postawione pytanie musisz znać konkretną odpowiedź.
Ja na przykład wiem, że nie mogłabym obyć się bez:
- poczucia humoru Basty,
- jego życiowej zaradności (ogarnięcia wszechświata i wszystkich święcących w nim żarówek),
- otwartości umysłu (na najdurniejsze nawet pomysły).
Każdy z nas powinien znać swoje TOP3 i potrafić wskazać trójkę swojego życiowego (lub aktualnego) partnera.
A teraz do brzegu. Bo przecież o pracy prawimy, nie o jakichś miłościach.
W pracy jest tak samo. W ważnych relacjach, które budujemy przynajmniej po 8 godzin dziennie, istotne są zasady. Korpo-ludzie wizualizują właśnie jakieś bullet-pointy. I słusznie.
Sceptykom od razu odpowiem: nie, nie jest to sprowadzanie głębi relacji ludzkich do poziomu kałuży. Wręcz odwrotnie.
Rozbierając temat na części pierwsze
Będąc managerem
- Przede wszystkim – znaj swoje mocne strony. Pierwsze co powinieneś zrobić przejmując nowy zespół, to zadać sobie podstawowe pytanie: dlaczego to ja mam zarządzać tymi ludźmi. Czego mogę ich nauczyć? Co wniosę w ich rzeczywistość pracowniczą? I wbrew pozorom nie są to pytania ogólne. Wręcz przeciwnie. Spytaj siebie o każdą osobę oddzielnie. Jeśli w zespole jest 20 osób, trudno – masz przed sobą dwadzieścia pytań. Każda runda jest indywidualna. Będą takie, które nie przysporzą Ci kłopotu, ale i takie, które będziesz rozkminiał nocami. Ale bez tego nie da się dobrze zarządzać pracą drugiego człowieka. Samoświadomość to, podstawa efektywnej pracy z ludźmi. Jeśli sam nie wiesz, dlaczego to właśnie Ty masz nimi kierować i co wnosisz do ich życia, jest mała szansa, że oni będą to wiedzieć. W dobrych zespołach jesteśmy jak naczynia łączone. Jeśli w jednym jest pusto, nie ma szans na obfitość drugiego.
- Jak już będziesz znać swoją supermoc (lub ich mnogość), upewnij się, że dobrze ją wykorzystujesz. Że ludzie w twojej bandzie znają zasady gry, że rozumieją reguły współpracy. Precyzyjnie ustaw oczekiwania wobec pracownika, jednocześnie prezentując swoją ofertę wsparcia. Taki układ gwarantuje partnerstwo, a partnerstwo prowadzi do symbiozy. Chcesz pracować symbiotycznie.
Będąc pracownikiem
- Wiedz dlaczego pracujesz. Jeśli potrzebujesz – zrób sobie prosty bilans zysków i strat. Miesięczne wynagrodzenie to tylko jeden z elementów układanki. Oceń swój rozwój, perspektywę na jutro, jakość relacji, które budujesz w pracy. Jeśli bilans wychodzi na plus – jesteś w domu. Jeśli na minus, może czas na odważne decyzje i gotowość na zmianę.
- Zastanów się co dajesz z siebie w danym środowisku. Często zdarza mi się uczestniczyć w rozmowach z kandydatatmi do pracy, którzy myślą wyłącznie kategorią „ja”. Na pytanie o motywację, odpowiadają: „bo zawsze chciałem być managerem”. Fajnie. Dobrze mieć fantazje. Wątpliwość w tym, czy rozmowa o pracę jest opowieścią o marzeniach z dzieciństwa… Zamiast o snach, mów potrzebami środowiska, w które chcesz wejść. Rozmawiając z własnym szefem, mów jego potrzebami. Zastanów się co Ty, ze swojego poziomu wnosisz w krajobraz, który współtworzysz. Jakiej wartości dodajesz i dlaczego jesteś potrzebny. Musisz koniecznie znać tę wartość. To zdrowe i pomocne w budowaniu rzeczowej relacji z szefem i współpracownikami.
Podsumowując, w obu scenariuszach powinieneś wiedzieć za co „kochasz” (cenisz, lubisz, wybierasz) środowisko, w którym pracujesz. Innymi słowy: co Ci daje taki układ.
A tuż za tym (co czasami nawet ważniejsze), musisz wiedzieć dlaczego to środowisko powinno „kochać” Ciebie.
Jeśli to ogarniesz, zyskujesz kolejną supermoc. Jest nią świadomość. Bez przenoszenia gór, palenia przedmiotów palcem, zamrażania wzrokiem, można żyć. Bez świadomości można tylko PRZEżyć. Jakoś. Czujesz różnicę?
Dzisiaj minął okres próbny dla jednego z pracowników. Zaprosiłem go do HQ, żeby mógł omówić z szefem (nie ze mną, ja tylko pośredniczę, taki trochę HR jestem) dalsze warunki zatrudnienia. Chłopak bardzo nieśmiały, dwa razy do nas aplikował, daliśmy mu szansę za determinację. Pytam go:
– Podoba Ci się u nas?
– No, bardzo! – wykrzyknik bardziej dla przekazu, niż wyrażenia emocji 😛
– A co Ci się najbardziej podoba?
-No…praca.
Padłem 😀 Co polecasz w takich sytuacjach? Dopytywać o b. precyzyjne odpowiedź czy pass. A może w ogóle nie pytać?
Pozdro,
Maciek
ps. Paulina, Disqus byłby udogodnieniem. Pomyślisz?