Każdy szanujący się korpo-człowiek raz na jakiś czas stawia sobie jakieś cele. Wtedy czuje, że ręka na pulsie jest utrzymana, a ten miarowy i zdrowo przyspieszony.
Sama też uprawiam ten sport. Co roku na ścianie w mojej kuchni ląduje lista „to do”. Patrzy na mnie codziennie przy śniadaniu, wywierając delikatną presję. Jestem dość przywiązana do tej metody, bo w mojej rzeczywistości się sprawdza (=robi robotę). Lubię skreślać kolejne zrealizowane punkty. Lubię też mobilizujący dyskomfort, kiedy widzę, że już wrzesień, a połowa założeń jeszcze w czarnej, wielkiej.
Patrząc na kuchenną ścianę kilka dni temu, nagle mnie olśniło. W następnej rundzie, zaraz obok założeń „to do”, skomponuję te przeciwne – coś jakby „to don’t”. W skrócie mówiąc, spiszę listę rzeczy, na które nie chcę pozwolić.
Często myślimy o celach, które chcemy zrealizować, dużo rzadziej o granicach kompromisu, który nas wciąga po drodze.
Dopiero zaczynam komponować swoją, nową układankę. Początek listy pojawił się jednak niemal instynktownie.
Basty lista „to don’t” – w kategorii praca
Po pierwsze: nie kłam
Nie lubię ludzi, którym nie ufam. Śmierdzą na kilometr. Czasami dużymi kłamstwami w dużych sprawach, a czasami tylko przyzwoleniem na drobne fałszerstwo. W środowisku pracy zaufanie jest kluczem do budowania dobrych, stabilnych i długotrwałych relacji. Relacje są ważne. Każdy głupi to wie.
Sama nigdy nie kłamię. Jeśli sytuacja jest trudna, a prawda daje po oczach, nie mówię nic. Można.
Po drugie: w tych sprawach nie idź na kompromis
Każdy z nas ma własny zestaw wartości, które wyznaje. To zazwyczaj kilkuelementowa seria fundamentów, na których opiera się nasza… <tu na chwilę popadłam w zadumę> tożsamość. Jeśli wiesz, co jest Ci niezbędne do dobrego i uczciwego życia, nie wierz, gdy mówią, że kompromis jest drogą do każdego sukcesu. Są (i powinny być) kwestie, których sprzedawać nie wolno. Za żadne pieniądze, żadne awanse i największą nawet górę złotych zębów. Jeśli firma wymaga od Ciebie oszustwa, w imię skuteczności, może warto się na nią po prostu wypiąć. A jeśli w wypięciu Ci nie do twarzy, przemyśl przynajmniej jasne i konkretne przedstawienie swojego punktu widzenia.
Po trzecie: nie mruż oczu
Na rzeczy ważne, przymykać oka nie wolno. Widząc niedbalstwo, oszustwo, czy każde-inne-zło, trzeba reagować. W pierwszym podejściu życzliwie, acz konkretnie i do brzegu. W kolejnych – skutecznie.
Po czwarte: nie zapominaj chwalić
Ten punkt jest bardzo podobny do poprzedniego. Stoi jednak, w stosunku do niego, na głowie. Chodzi o to, żeby nie przymykać oczu również na wszystko to, co nam się udało. Ludzi trzeba chwalić, jeśli na to zasłużyli. Nie ma lepszego wzmocnienia postawy jak pozytywna informacja zwrotna. Uwielbiam, jak mnie ktoś chwali. Sama staram się to robić często, acz tylko we właściwych sytuacjach. To delikatna materia. Trochę tak, jak z frazą „kocham cię”. Jeśli klepiesz bezmyślnie, codziennie i w automacie, nie dziw się, że po latach odbiorcy w ogóle to nie podnieca.
Po piąte: nie burz proporcji
Na wszystko w życiu jest czas. Rodzina, praca i cała reszta ma właściwą sobie grzędę. Sam wiesz najlepiej, ile czasu chcesz poświęcić każdej z tych kategorii. I jak już wiesz, to… pilnuj. Nie wychodź znacznie poza wygodne linie. To psuje harmonię. Są rzeczy, których pilnować warto. Ta, jest jedną z najważniejszych.
Po ostatnie: nie odpuszczaj
najbardziej sobie…
Dziś warto nie odpuścić skomponowania własnej listy, drogi Basta-Czytelniku.
Niech dzień będzie Ci przyjacielem.
Basto, niebezpieczna to gra – mózg myśli negatywnie, tj. kiedy mówisz sobie „nie kłam”, on słyszy „kłam”. Coś jak „nie będę palił papierosów” dla centrum brzmi „będę palił papierosy”, dlatego nie mówię komuś „nie zapomnij zrobić to i to”, tylko „PAMIĘTAJ zrobić to i to”. No. Good luck 🙂