Ostatnio, nie tylko ja piszę. Posypały się różne wiadomości od Was, Basta-Czytelnicy. Przyznam, że wciąż wprowadza mnie to w nieograniczony szał szczęścia.
Najczęściej piszecie o kłopotach w pracy. Że tu ciężko, tam uwiera, a człowiek w tym wszystkim sam, w poszukiwaniu celu/ sensu i innych takich.
Jedna z Was, opisała historię dużego kryzysu. Szczegółów nie zdradzę, ale chyba każdy z nas, przeżył kiedyś mocno stresującą sytuację w pracy. Coś schrzanił, albo się-samo-wzięło-i-skopało i teraz wszyscy krzywo patrzą. A w brzuchu czucie jak przed maturą.
Znacie to? Ja na pewno.
W takich sytuacjach dobrze jest sobie uświadomić, że największe kryzysy tego typu, statystycznie nie trwają dłużej niż trzy dni. Dla jasności – chodzi o incydenty, nie zaś o długotrwale załamanie biznesu/ spadek koniunktury.
Basta-rada na dziś: nie umartwiaj się, gdy coś upuścisz. Jasne, że czasami samobiczowanie jest nam potrzebne i nawet to lubimy, ale bez przesady. Pierwsze trzy dni, po incydencie będą (bo muszą być) trudne. Po tym czasie jednak wyciągnij wnioski i…rusz dalej (get over it!).
Dym trzydniówki szybko opada i jedyną osobą, która podtrzymuje go przy życiu jesteś Ty sam. Tak szybko, jak zaczniesz być swoim własnym przyjacielem, tak szybko incydent odejdzie w zapomnienie.
Jeśli wyciągnąłeś z niego wnioski – punkt dla Ciebie. Nigdy więcej już nie popełnisz takiego błędu. Setki innych – na bank. Ale ten jeden, został właśnie permanentnie wykluczony z twojego przyszłego życiorysu.
I tak właśnie z kryzysu robi się sukces…
Kwestia optyki.
Najwiekszy blad to nie wyciąganie wnioskow z popełnionego bledu. A niestety mam wrazenie ze ciagle jeszcze duzo osob nie wyciąga wnioskow z popełnionych bledow, chociaz nie znalazłem zadnych wiarygodnych statystyk na ten temat. Z drugiej strony pewnie nie jest to latwe do zmierzenia…
Pozdrowienia Paula! bardzo fajne teksty… i please keep calm – ciagle się ucze tych nowych tooli 🙂