Czy będziesz moim mentorem?
Zdjęcie: fot. LEEROY
25 marca 2015 Praca 11 komentarzy

Czy będziesz moim mentorem?

Nowa moda. W świecie nie tak bardzo. U nas - wciąż odkrycie Ameryki. Mentoring.

Czytamy o tym dużo, uprawiamy coraz częściej. Ogólna rada wszechświata brzmi: jeśli chcesz się rozwinąć zawodowo, znajdź sobie mentora.

I to – w esencji, jest bardzo dobra rada. Ludzie, którzy dziś są już tam, gdzie Ty zmierzasz, mogą Ci oszczędzić wielu problemów. W końcu oni już przeszli drogę, którą dziś idziesz. Mozolnie, krok za krokiem. Często ta droga nie jest łatwa. Co drugi krok – kamień, co trzeci – chęć odwrotu.

Im wyszło, wdrapali się. Chcesz wiedzieć gdzie skręcić, czego unikać.

I do tego momentu wszystko jest cudnie. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy tego mentora szukać.

Najczęściej spotykany model, to podejście „na blachę”. Coś w stylu: zapytać nie zaszkodzi, więc podchodzę i zajawiam (lub maila posyłam): Czy będziesz moim mentorem?

To jest zachowanie, spowodowane błędnym założeniem, że ludzie z natury mają nieograniczoną potrzebę pomagania innym. Ta potrzeba, fakt, istnieje, ale ma swoje poważne ograniczenia, jak np. czas, przestrzeń do działania etc…

Innymi słowy, jeśli celujesz w osobę-rakietę i na podstawie krótkiego maila liczysz na to, że wywiąże się z tego inspirująca relacja, która doprowadzi Cię do zawodowej ekstazy – nic z tego.

Jak zatem zabrać się za mentoring?

Wyjdź z właściwego założenia

A jedynym właściwym założeniem w każdej relacji jest równoważność. I jasne, że mentor jest po to, aby nauczać mentee, a nie odwrotnie. Zastanów się jednak co Ty, mógłbyś wnieść w rzeczywistość swojego mentora. Czy są jakieś obszary twojego świata, które mogą być dla niego interesujące. Pomyśl, co on będzie miał z tej relacji. Jeśli satysfakcję (bo takie jest najczęstsze założenie) – po czym poznasz, że tak właśnie jest, co zrobisz, żeby do tego doprowadzić.

Daj się poznać

Zanim zdecydujesz się podbić do nieznanego człowieka z prośbą o czas i energię (bo tym właśnie jest mentoring), zastanów się, jak mógłbyś podwyższyć swoje szanse na uzyskanie zaproszenia do świata tej osoby. Może jest jakieś wydarzenie, na którym moglibyście się poznać. Być może istnieje obszar, w którym mógłbyś tej osobie pomóc. Taki punkt wyjścia daje Ci od razu absolutną przewagę nad tuzinem anonimowych ludzi, która prosi o coś bardzo nieanonimowego: wsparcie i osobiste zaangażowanie.

Celuj wysoko

Jak się uczyć, to od najlepszych. Jeśli w twojej firmie nie ma żadnego mędrca (a z jakiejś przyczyny nie chcesz jej zmieniać), wyjdź poza. Często okazuje się, że ludzie, którzy mają na nas największy zawodowy wpływ, nigdy nawet z nami nie pracowali. Jeśli jednak jesteś tym szczęśliwcem, który w środowisku pracy otacza się wieloma mądrymi głowami, celuj wysoko. Nie jeden szczebel wyżej tylko lata świetlne. Oczywiście próg wejścia w taką relację może być równie kosmiczny, ale jeśli dobrze rozegrasz swoją partię (patrz punkt 1 i 2), masz szansę na intelektualną jazdę swojego życia.

Podaj dalej

Jeśli sam czerpiesz korzyści z relacji mentoringowej z inną osobą, podaj dalej. Na pewno są ludzie, którzy mają mniej doświadczenia niż Ty i twoje historie mogą okazać się dla nich cenne. Mentoring nie jest zjawiskiem, które zaczyna się dopiero od określonego (bardzo wysokiego) poziomu wtajemniczenia. Może odbywać się na każdym (lub prawie-każdym) z nich.

Nie trzeba aż tak formalnie

Sama nie mam mentora. Nigdy nie miałam (mimo że korpo niemal do tego zmusza). To pewnie dlatego, że jeszcze nigdy nie poczułam organicznej potrzeby intensyfikacji, już istniejących w moim zawodowym życiu, relacji.

Pauza. To była półprawda (a precyzyjniej: zwykłe kłamstwo).

Nie miałam formalnych. To znaczy, nikogo nigdy nie poprosiłam i nie nazwałam moim mentorem. Ale osób, do których przychodzę czasami po radę (nawet jeśli raz na rok) jest całkiem spora rzesza. Nie każdą relację trzeba dokładnie nazwać. Nie każda wymaga takiej dokładności. Ważne, że o nie dbamy i doceniamy ich wartość.

Podsumowując

Uczmy się od lepszych od siebie, dzielmy się doświadczeniami.

W każdej relacji jednak zachowuj właściwy balans. Bez tego, z partnera w dyskusji robisz się Hubą, Pasożytem (tu polecam wizualizację tasiemca czy innego owsika <sic>).

Z tych dwóch opcji, osobiście zdecydowanie wolę być partnerem.

11 komentarzy
Poprzedni Z pracą jest jak z miłością – musisz znać zasady gry Następny Jak często kłamiesz?

Zrezygnuj

Ja kiedyś miałam formalnego mentora, z tak zwanego rozdania, czyli z przymusu po prostu. Fatalnie! Nauczyłam się jednak sporo bo to jednak mądra osoba była, ale niestety do dzisiaj się po prostu nie lubimy 🙁
Mam natomiast swoich mentorów nieformalnych i co ciekawe oni mnie nawet nie znają. Jest to porostu kilka osób na tym świecie (jest ich zapewne milion więcej tylko ja o nich nie wiem), które działają w sposób dla mnie inspirujący – ja patrzę na to, co i jak robią, uczę się, testuję na sobie. I działa!

Robert Szewczyk

http://dilbert.com/strip/2015-03-17 😀

U mnie jakiś czas temu pojawiła się duża potrzeba kontaktu z mentorem. Próbowałam rozwiązań nieformalnych, ale bez sukcesu. Ostatecznie zdecydowałam się na modny couching z elementami mentoringu i to mi pomogło. W zeszłym roku jeden set spotkań, w tym roku drugi już z innym couchem. Tęsknię za mentorem, ale nie umiem go znaleźć. Couching jest łatwiej dostępny.

Posiadanie mentora może być super, ale jego brak może być zdecydowanie lepszy, bo wtedy depcze się swoją unikalną ścieżką.
A że jestem lwem z natury, to ta druga opcja jakoś bardziej mi podchodzi. Jest wiele osób, które cenie i od których się uczę, ale ostatecznie uważam, że moja intuicja wie lepiej i prowadzi mnie tam, gdzie trzeba.

W ogóle szisiaj właśnie sobie myślałam o tym, jak kiedyś marząc jeszcze o projektowaniu napisałam do znanej polskiej projektantki, która moją prośbę publicznie zganiła (pisanie nazwiska nie ma sensu). To była twarda lekcja, ale od tego czasu zmądrzałam i wiem, że dostanie się pod jej skrzydła skończyłoby się po prostu źle. Tak więc dzięki Bogu i Universowi zostałam ochroniona 🙂

Pierwszy raz stykam się z takim działaniem, żeby poszukiwać dla siebie mentora. Pewnie niedługo ktos zacznie robic na tym biznes 😉

Aspagio

Wychodzę z założenia, że uczyć się można od każdego, w każdej sytuacji.
Czemu więc miałbym z tego rezygnować na rzecz jednej lub kilku osób?

paulinabasta.com

Aspagio, idea mentoringu nie zakłada rezygnacji z nikogo. Wręcz przeciwnie – w jej myśl, poszerzasz swój horyzont o relację (często) z człowiekiem, który wcześniej nie był dla Ciebie „dostępny”. To jest ktoś, kto służy swoim doświadczeniem i potrafi czasami skierować twój wzrok we właściwy kierunku… A relacje bieżące/dotychczasowe biegną własnym torem. Bez zmian.

Ale mnie idea mentoringu w niczym nie przeszkadza. Niech Ci, którzy potrzebują, korzystają ile wlezie.

paulinabasta.com

agreed

Bardzo chciałabym mieć Mentora, a lepiej Mentorkę, taką nazwaną, a nie tylko Inspirację. Inspiracji mam wiele, Mentorek nie mam. Faktycznie robiłam już podejście do takiej osoby, odpowiedz nie była ani twierdząca, ani przecząca, taka wymijająca. Myślę, że jest to wciąż novum w naszym kraju i wciąż mały poziom zaufania społecznego. Np ja jestem taką osobą, że bardzo starałabym się rózwnoważyć naszą relację, bo sama mam potrzebe o takie relacje dbać. Świetny temat poruszyłaś, dzięki!