Jak często kłamiesz?
Zdjęcie: fot. Leon Ephraïm
1 kwietnia 2015 Praca 7 komentarzy

Jak często kłamiesz?

Balans zawsze jest potrzebny. We wszystkim. W środowisku pracy jest na wagę złota.

Jeśli nabroisz – przeproś. Jeśli nie zrobiłeś niczego złego, zastanów się dwa razy, zanim zaczniesz bić się w pierś.

Często w swojej filozofii pracy, odwołuję się do uczciwości. Jeśli nie wiesz jaką decyzję podjąć, pomyśl jaka byłaby słuszna. A potem po prostu ją podejmij. Z tym że ta uczciwość powinna być…uczciwa. Tak względem otoczenia, jak i wobec Ciebie samego.

Zbyt często ostatnio spotykam się z sytuacjami, kiedy (tu znowu – statystycznie, dużo częściej kobiety) ludzie przesadnie przepraszają. Za wszystko, co się da. Być może jest w tym jakaś metoda, coś w stylu: korona mi z głowy nie spadnie, a odbiorca na pewno oceni takie zachowanie dobrze.

Nie. Nie oceni. Przynajmniej ten mądry odbiorca.

Przykład 1: you’ve got mail

Od kilku dni koresponduję z przedstawicielką całkiem ciekawej inicjatywy społecznej. Widać, że dziewczyna ogarnięta, składna i oddana dobrej sprawie. Wszystko na plus. Wiadomości pisze w bardzo późnych porach – zachodzi domniemanie, że robi to „po godzinach”. Ja, szczerze chcąc zgłębić temat, dopytuję o szczegóły, wysyłając listę pytań. Człowiek odpowiada. Szczegółowo, precyzyjnie, wyczerpująco. Niejeden „na etacie” nie odpisywałby tak dobrze/dbale.

Czytam więc z zaciekawieniem, z każdym słowem propsując najpierw człowieka, potem inicjatywę.

Aż tu nagle, na końcu wiadomości, z zaskoczenia, fragment następujący:

Zrzut ekranu 2015-04-01 o 18.06.53 (…)

Zwiesiłam się…

Bo za co tu przepraszać? Sama zadałam te pytania, poprosiłam o info zwrotne. Człowiek odpisał. Rzetelnie. O godzinie 00.26.

PAUZA. Komentarze będą na końcu.

Przykład 2: jadę na wakacje

Ci, którzy pracują w korpo wiedzą, że jak jadą na urlop, światu trzeba o tym powiedzieć. Skrzynki mailowe zamieniają się wtedy w auto-respondery, które każdemu nadawcy odpowiadają wiadomością ustawioną przez urlopowicza.

Za urlop też, stadnie przepraszamy. Przykład dość świeży – poza oczywistymi błędami, dość dobrze obrazuje poziom zjawiska.

Zrzut ekranu 2015-04-01 o 18

Zawsze się w takich sytuacjach zastanawiam, na ile rzeczywiście jest im przykro, że zamiast odpowiadać mojego maila-krzak, siedzą sobie właśnie na Karaibach czy innych Kanarach.

Pointa

  1. Jeśli przepraszasz, to wiedz, że zawiniłeś. „Przepraszam” jako pusta figura językowa, w środowisku pracy, jest niepotrzebna i głupia. Może wyrządzić Ci dużo więcej krzywdy niż pożytku. Jeśli przepraszasz zbyt często, ludzie w końcu Ci uwierzą i dostaniesz łatkę nieudacznika. Zakładam, że o tym nie marzysz.
  2. Nie unikaj odpowiedzialności. Jeśli trzeba się pokajać, zrób to natychmiast, rzeczowo i zwięźle. Najlepiej z sugestią jak swoją winę naprawić. W ten sposób sprawy posuwają się do przodu. Ludzie i firmy się rozwijają. Rozwój jest dobry.
  3. Jak jedziesz na urlop, to zamknij komputer i jedź. Do respondera wrzuć tylko niezbędne i prawdziwe informacje: że Cię nie ma, że kiedyś (kiedy?) wrócisz, że podczas twojej nieobecności super-opiekę roztoczy nad nadawcą ktoś tam inny i, że pozdrawiasz kurtuazyjnie. Nie polecam wrzucać łzy w oku, z żalu, że nie możesz odpisać własnoręcznie. To przecież kłamstwo.

 Nie kłam więc! Jak piszesz wiadomość, za którą z góry, szczerze przepraszasz – albo nie wysyłaj, albo przeedytuj. Jeśli żadna z tych opcji Ci nie odpowiada – przestań przepraszać za rzeczy, które na to nie zasługują.

7 komentarzy
Poprzedni Czy będziesz moim mentorem? Następny Zabawa w "znajdź pięć różnic". Rzecz o leadership'ie

Od siebie dodam często słyszane: przepraszam, że nie odebrałem wcześniej.

Jednakowoż, wielce intrygującym znajduję fakt, że o takich oczywistościach trzeba pisać i ludziom je tłumaczyć.
Choć z drugiej strony, połowa słownika jest zakazana, druga połowa niepoprawna politycznie, więc może lepiej zawczasu przeprosić niż cierpieć, gdy brak przeprosin spowoduje lawinę nieprzyjemnych zdarzeń.

paulinabasta.com

Ja to sobie myślę, że czasami po prostu trzeba ludziom pokazać, że „jest inna droga”… Jak wchodzisz do korpo, to przejmujesz na blachę większość informacji/sposobów pracy. Nie wiele myśląc… A jak już po(prze)myslisz, okazuje się, że można inaczej, a inaczej ≠ gorzej.

Tekst rewelacja. Myślę że warto zwracać uwagę na tego typu niby-oczywistości! Bo pani przepraszająca za długi mail to, jak dla mnie, taki nawyk językowy. Tylko, że takie nawyki powielane, odbierane, czytane stają się pewną normą i w rezultacie dewaluują prawdziwy sens tak ważnego słowa/aktu jak przepraszam. Cieszę się, że odkryłam Twojego bloga 🙂 Pozdrawiam.

Jak najbardziej sie zgadzam – mechanizm psychologiczny dziala tak, ze jak przeprosisz, to rozmowca zaraz zacznie szukac Twojej winy tam, gdzie moze jej nawet wczesniej nie dostrzegl, no ale skoro sam zwracasz uwage, to przeciez cos musi w tym byc. Nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie wydawaloby sie kultura dyktuje takie pozornie grzeczne przeprosiny na wyraz, wiekszosc osob z ktorymi mam do czynienia stanowczo odradza takie praktyki. Jak zwykle super napisane 🙂

Bardzo trafne!
Też ostatnio zaczęłam zwracać uwagę na nadużywanie zwrotu „przepraszam”. Czasami mam na końcu języka pytanie: „Czy przeprosi mnie też Pani za to, że żyje i oddycha?”. 😉

Tak, przeczytałam i przyznaję bez bicia, że przy wyjeździe na urlop mój autoresponder zawsze oznajmia „Przepraszam… itd itd” Dotąd brałam to za czystą formę grzecznościową, bez filozofii, ale to co tutaj napisałaś rzeczywiście ma sens.
Hm, zmienię autoresponder urlopowy;)

Nie zgadzam się!

Gdy kierowca autobusu miejskiego nagle zahamuje i wpadniemy na kogoś to przepraszamy, chociaż nie zawiniliśmy. Ot, taka forma bycia miłym.
To samo dotyczy przykładu z autoresponderem. Zwrot grzecznościowy i tyle.

Natomiast przepraszanie za długość maila, to problem pokolenia tl;dr ale to zupełnie inna bajka.