Każdy kto kiedyś zarządzał ludźmi lub projektami wie, że samemu nie da się zrobić wszystkiego. Są takie zadania, które musimy czasami oddać , bo w pojedynkę nie dalibyśmy wszystkiemu rady.
Trzeba jednak potrafić dobrze delegować. Klucz „oddam to, czego najbardziej nie chce mi się robić”, na pewno nie jest najlepszym doradcą.
- Deleguj to, co inni zrobią lepiej lub szybciej niż ty. Czasami mam taką niewyróbę czasową w pracy (szczególnie ostatnio), że bez pomocy zespołu, nie dałabym rady ogarnąć nawet najważniejszych rzeczy . Oddaję zatem to, co może być załatwione przez innych szybciej i przynajmniej równie dobrze jak wtedy, gdy zrobiłabym to sama. Nie oddaję za to rzeczy, które samą mnie przerastają (choć pokusa czasami jest ogromna). Te najcięższe sprawy zawsze zostawiam sobie. Jeśli dla mnie stanowią problem, jest mała szansa, że innym przyniosą radość i lekkość załatwienia.
- Deleguj zadanie razem z pakietem uznania, który pojawia się na końcu. Jedna ze słabszych rzeczy, która niestety często się zdarza, to sytuacje gdy kierownik prosi o zrobienie prezentacji, przygotowanie wypowiedzi do gazety, organizację wizyty klienta czy innych takich, po czym podpisuje się pod tym własnym nazwiskiem. Nie ma nic bardziej demotywującego, jak takie historie.. I jasne, że często musi być tak, że pracownik opisuje Ci jakiś problem, po czym Ty posyłasz go dalej- do swoich szefów, ludzi, którzy mogą go rozwiązać. I to jest OK- bo twoje słowo czasami po prostu bardziej podziała na ludzką wyobraźnię, niż żale szeregowego pracownika. Jeśli jednak mówimy o pracy twórczej, czymś, nad czym trzeba się chwilę zastanowić, usnuć jakąś historię, to albo deleguj w pakiecie, albo nie rób tego wcale! Bezwzględnie.
- Ufaj swoim ludziom. Bez zaufania sie nie da (o tym pewnie będzie jeszcze niejeden post). Czasami łapię się na tym, że jestem totalnie zafiksowana na własnych pomysłach, ideach. Trudno jest wtedy dopuścić alternatywne scenariusze. Chyba dopiero niedawno przerobiłam ten temat sama ze sobą. Jeśli delegujesz jakiś projekt, nie zakładaj z góry jego przebiegu. Jeśli masz z tym problem, po prostu nie rozkminiaj a-priori jak historia ma się skończyć. Pozwól, żeby wydarzenia toczyły się własnym życiem, żeby pracownik rzeczywiście skoordynował i zrobił to, co sam postanowił. Tylko wtedy możesz jakoś tych ludzi rozwinąć. I nie chodzi mi o scenariusze skrajne, bo jasne, że po drodze możesz doradzać, konsultować. Jeśli widzisz, że coś mogłoby iść trochę inaczej/ twoim zdaniem lepiej. Ale zawsze ostateczna decyzja powinna być po stronie pracownika. Jeśli to on koordynuje, niech tak będzie end-to-end. Jedyne czego potrzebujesz, żeby przysposobić tę technikę, to zaufanie. Jeśli nie wierzysz, że pracownik dobrze wykona powierzone zadanie, nie będziesz w stanie ominąć micro-managementu. I tu koło się zamyka, bo jeśli nie wierzysz, że pracownik dobrze poprowadzi dany projekt, po prostu mu go nie deleguj.