Twoja marka osobista tworzy się codziennie. Nie musisz być tego świadom, acz bez tej świadomości zostajesz w tyle. Niestety – w głównej mierze – za swoim potencjałem.
Dużo się ostatnio pisze i mówi o zjawisku marki osobistej. Konteksty są przeróżne.
Teorii personal branding nie będę wykładać – znajdziesz na ten temat stos książek lub linków w internetach.
Dzisiaj (jak zwykle) krótko i do brzegu:
Twoja praca to też część tworzonej przez Ciebie historii, twojej marki osobistej. Pracuj więc tak, aby historia, którą tworzysz była dobra. Taka, jaką świadomie wybrałeś. Taka, która zbliża Cię do wybranego celu.
Nie da się tym jednak łatwo sterować, bo nie masz nad tą historią wyłącznej i bezgranicznej kontroli. Oczywiście, to Ty podejmujesz decyzje, ale to jak ludzie interpretują twoje zachowania/ motywacje/ sekwencje przyczynowo-skutkowe z Tobą w roli głównej, to już zupełnie inna historia.
Opowieść twojej marki osobistej w pracy tworzą (moim zdaniem) trzy grupy ludzi:
- współpracownicy, którzy Cię obserwują i na tej podstawie oceniają;
- szefowie średniego i wysokiego szczebla – ich procentowo jest niewielu, za to siła ich opinii może okazać się rażąca;
- ludzie, których nie znasz z imienia, ale tacy, którzy znają Ciebie z obserwacji lub z opowieści…
Tu krąg się zamyka. Jedne opowieści rodzą drugie i tak w kółko. Opinie rozprzestrzeniają się między ludźmi. Twoje historie w pracy są jak facebook – nigdy nie wiesz u kogo na łolu finalnie się pojawią. I choćbyś nie wiadomo jak się starał, ludzie zdeterminowani i tak obejdą twoje ustawienia prywatności.
Sam o sobie możesz mówić co chcesz. To jednak zupełnie bez znaczenia. Liczy się tylko to, co mówi o Tobie miasto. Pamiętaj zatem, że twoja marka osobista tworzy się codziennie, głównie poprzez odbicie w oczach osób, które Cię obserwują, z którymi współ(pracujesz).
Nie musisz być tego świadom, acz bez tej świadomości, zostajesz w tyle. Niestety, w głównej mierze, za swoim potencjałem.
Przychodzę sobie dzisiaj do pracy. Mamy piękny słoneczny dzień, robię sobie kawkę z ekspresu i myślę „to będzie fajny dzień”… No to na dobry początek tego „fantastycznego dnia” funduję sobie BASTĘ… i jakby to powiedział mój ukochany tatuś „o matko i córko!!!”… Czytam jeszcze raz. Generalnie temat rzeka więc się rozpisze, a co! Skoro dali miejsce – korzystam. Żeby tak w człowieku z rana wzbudzić mieszanie uczucia… Straszne ale niestety prawdziwe. Muszę się z tym zgodzić i jednocześnie nie zgodzić. Żeby było sprawiedliwie musi być Vol. 2. Inaczej się nie da, czekam! To jak będziesz postrzegany przez innych zależy w połowie od ciebie a w drugiej połowie od tego JAKICH ludzi spotkasz na swojej drodze (tutaj nacisk na słowo „jakich”). Przychodzisz sobie do pracy uśmiechnięty, kompetentny, chętny do pomocy, nie straszna Ci żadna robota, nie uczestniczysz w życiu szeptanym, nie oceniasz szefa (no chyba że z przyjaciółką na kawie lub z mężem na kanapie – tak można ;-)), nie oceniasz innych chyba, że ich praca rzutuje na Twoją. Generalnie jesteś sobie fajnym człowiekiem, który dużo już umie ale chce się jeszcze uczyć, nie ma z tobą problemów komunikacyjnych i jesteś przy tym szczery i bezkonfliktowy. JEST PIĘKNIE!!! Po 3 miesiącach (czasami nawet szybciej) okazuje się, że połowa Cię kocha a druga nienawidzi! Ups… teraz rodzi się pytanie „Czymże zawiniłeś?”. Wnikliwa analiza wszystkich swoich zachować. Wynika z niej, że nikogo nie skrzywdziłeś, nie obraziłeś, że generalnie wszystko było ok. No to lecisz do męża/żony a oni prawdę Ci powiedzą bo znają Twoją ciemną stronę mocy tudzież cechy charakteru, które mogą innych „przytłaczać”. Potem wnikliwie obserwujesz istoty pląsające obok Ciebie w pracy. I wychodzi szydło z worka!!! Okazuje się, że jesteś zbyt pewny siebie (w dobrym tego słowa znaczeniu), że potrafisz powiedzieć szefowi w twarz co Ci nie pasuje, merytorycznie ale jednak. Za dużo chcesz wiedzieć /umieć. Chwalą Cię i to na głos. A to tego jesteś za ładny/ za brzydki, masz super auto albo go nie masz. Kupiłeś sobie za fajne buty albo zupełnie beznadziejne . I tak oto tworzy się twoja jedyna i niepowtarzalna marka… Bo niestety często, gęsto spotykamy na swojej drodze ludzi, którym zazwyczaj nie wychodzi, mają meeega kompleksy i generalnie są nieszczęśliwi. I tą całą swoją frustracje wyładowują na Tobie, bez powodu. A Ty co byś nie zrobił zawsze będziesz postrzegany w ich oczach źle! Spotkałam w swoim życiu ludzi za którymi delikatnie mówiąc nie przepadałam bo charakteryzowali się takimi cechami, których ja nie tolerowałam ale NIGDY nie dawałam poznać po sobie, że nie darze ich za wielką sympatią, po prostu starannie ich unikałam. Nie wspomnę już o tym, że nie nakleiłabym nikomu łaty „człowieka samo zło” i nie puściłabym go z taką informacją w świat. Bo najzwyczajniej w świecie tak się nie robi! Co innego z przyjaciółką na kawie czy mężem na kanapie, im można wszystko powiedzieć 😉 I teraz Pani Basta napisze Vol. 2 z informacją jak żyć żeby potem w świecie nie dowiedzieć się, że ma się taką a nie inną łatę przyklejoną. Często o tym myślę jak to tak naprawdę jest z tym jak inni Cię postrzegają? Gdzie jest złoty środek?