Trzy mity, które warto nazwać, przemyśleć i zrzucić ze skały
14 listopada 2016 Praca 9 komentarzy

Trzy mity, które warto nazwać, przemyśleć i zrzucić ze skały

W Basta-głowie ostatnio szał. Rozprawa z aksjomatem, rozmowy z samą sobą do białego rana, jeden krok w przód, a dwa w uliczkę. Dzieje się świat.

Jakiś czas temu utknęłam na kilka godzin w lotniskowym tranzycie.

Jak już przeczytałam książkę, którą tachałam w podręcznym, obwąchałam wszystkie nowe zapachy w duty free, zaczęłam przeglądać moje profile w mediach społecznościowych (boredom management – level master).

Pierwszy raz chyba popatrzyłam na swoje ściany z perspektywy szerszej niż tylko aktualny wpis/zdjęcie.

Zobaczyłam tam człowieka, który jest w zasadzie wiecznie uśmiechnięty. Żadnych smutków, żadnych zmartwień, żadnego cienia. Wszystko jakieś takie tryskające kolorem.

To dobrze, bo życie ogólnie traktuje mnie życzliwie.

Nie zawsze jednak bezkosztowo. Nie zawsze kulam się z łagodnej i miękkiej górki.

Tylko tego już na tych ścianach nie widać. Nie wiem czemu. Tak wyszło.

Żałuję, bo to nie tak to sobie zaplanowałam.

To dla mnie ważne, żebyś to wiedział.

…A teraz do brzegu.

Mit #1: Skoro tak wybrałeś

Często słyszę opowieści namaszczające wybór – jako wartość samą w sobie. Nadrzędną nad resztą. Bardziej oświeconą.

Mówi się, że jeśli wybierasz jakiś tryb życia, to potem nie marudź, że jest trudniej, niż byś chciał. Jak decydujesz, że zostajesz w domu z dzieciakami, nie jęcz, że włos nie zawsze jest domyty, a dresiwo nijak nie chce zamienić się w sukmanę. Jeśli z kolei wybierasz intensywne życie zawodowe, nie płacz, że wieczorami nie udaje Ci się czytać ulubionych książek, słuchać ulubionych nut, godzinami gadać z przyjaciółmi o głupotach.

Nie jęcz, bo Ci nie wolno. Wybrałeś przecież sam.

Cholerny reżim wyboru.

A co jeśli wybór, który masz przed sobą, zwyczajnie nie jest idealny? Każdy możliwy scenariusz ma swoje plusy i minusy. I jakbyś się nie giął, idealnie nie będzie.

I tu jest chyba pierwsza pointa dzisiejszej opowieści.

Dążenie do ideału nie ma sensu. Życie bywa trudne. Wybory bywają szare.

I co z tego?

W zasadzie niewiele.

Tak jest. I to jest dobra wiadomość. Czasami trzeba sobie powiedzieć, że nie wszystko, zawsze może być kolorowe.

Jeśli potrzebujesz opowiedzieć światu o swoim dylemacie/trudności/ciężkości/marskości/biedzie – dawaj.

Pod warunkiem, że nie stanie się to twoim nawykiem. Męczenie buły na stałe na pewno nie jest ideą bliską mojego serca i mózgu. Punktowo jednak każdy czasami musi się zwentylować.
Wentyluj więc gdy przyjdzie pora. Nawet jeśli miejsce, w którym jesteś to suma twoich własnych, konsekwentnych wyborów.

To nieprawda, że jeśli wybrałeś jakąś drogę, musisz już zawsze ten wybór kochać.

Życie jest zawiłe. Wybory jeszcze bardziej.

I nic z tego.

Mit #2: Pracuję, bo lubię

Od zawsze się złościłam, gdy ktoś mi mówił, że nie wolno.

Jeść i mówić w tym samym czasie, kochać się w kilku chłopcach naraz, biegać na basenie, dyskutować z profesorem, ciąć włos na 2mm (toć dziewczęciu nie przystoi), jeść ciasto, gdy jeszcze gorące, palić złe fajki po lekcjach polskiego, pić złe wino po wykładach z logiki. Wspomnienie tego ostatniego właśnie spowodowało lekki uśmiech na mojej twarzy. To były czasy.

Jest we mnie jedna część, która zgoła lekko psychopatyczna. Jak się w coś wkręcę, wpadam na maxa. Dobrze, gdy wkręcam się w miłość, gorzej, jeśli w każdą inną życiową kategorię. W tym pracę.

Znam wiele osób, które twierdzą (tak jak ja), że pracować lubią. A sprawdzanie maili na urlopie, to przecież sama radość (tego na szczęście nie mam).

Kłopot w tym, że energia w systemie jest skończona. I jakbyśmy się nie gimnastykowali, raz zużyta nie odnawia się sama. To trochę tak jak z benzyną w baku. Żeby ruszyć z miejsca, potrzebujesz paliwa. Jak się skończy, chwilę jeszcze pociągniesz na resztkach wydobytych z przewodów, ale potem – łomatko, ale syf!. Stoisz i czekasz na pomoc. Nie, że Ci się spieszy, nie, że żona rodzi, nie, że dedlajny, kejpiaje, kole, targety.

S-t-o-i-s-z.

I nie masz na to wpływu.

Gdy przybywa pomoc, zadanie ma trudne. Chodzi już nie tylko o dolanie paliwa. Na tym etapie, reanimacji wymaga też pompa paliwowa, filtry i cholera-wie-co-tam-jeszcze-siedzi.

Słuchałam ostatnio o badaniach, które śledziły, dlaczego ludzie sprawdzają swoje skrzynki pocztowe (zawodowe), będąc na urlopie, w weekendy, w przerwie koncertu, będąc w toalecie podczas kolacji z żoną. Wnioski były trudne. Mechanizm, który nami w takich chwilach powoduje, jest bardzo zbliżony do uzależnienia od kokainy. To nie jest tak, że na tych wakacjach sprawdzasz maile, bo lubisz.

Nie.

Ty je sprawdzasz, bo koszty, które ponosisz nie sprawdzając, są dla Ciebie zbyt wysokie. Trochę jakbyś był na głodzie. Informacyjnym może.

I nie, nie mówię, że każdy już to ma. Mówię, że warto na siebie uważać i czasami, nawet kosztem swojej ambicji, aspiracji, chęci, powiedzieć sobie stop.

Intensywne życie jest dobre, pod warunkiem, że znasz swoje limity.

Energia w systemie jest skończona, a Ty powinieneś wiedzieć jak ją w sobie odrodzić. Każdy ma na to jakiś własny sposób. Pytanie, jak często z niego korzysta.

O moim sposobie pisałam kiedyś tutaj. Ostatnio mocno sobie o nim przypomniałam.

Dziś, gdy ktoś mądry mówi mi „nie wolno” – wcale się już tak nie złoszczę.

Choć, damn… trudne to jak szlag.

Mit #3: W komunikacji najważniejsze jest słuchanie

To nieprawda.

Możesz przecież spędzać całe godziny, dni, tygodnie, miesiące i lata na wsłuchiwanie się w głosy ludzi dookoła Ciebie i… nic. Żadnych wniosków, żadnych konsensusów, żadnej zmiany.

Co z tego, że słuchasz, jeśli nie masz w sobie gotowości do usłyszenia.

Tego wątku nie trzeba chyba dalej ciągnąć. Wiem, że już wystarczy.

Chodzi o to, żeby chcieć usłyszeć.

 

Pomyśl o tej trójce.

I odetchnij sobie, ej. Zwentyluj co trzeba, pogadaj z myślami, usłysz, co tam Ci się w okolicy kisi.

Trudne? W cholerę!

Warto? Nie mam wątpliwości!

Posłowie

Wiem, że mnie wcięło. Wiem, że to wiesz.

Dziękuję za to wszystko, co do mnie piszecie. Nie raz łza wzruszenia stanęła mi ściskiem w gardle.

Wrócę na stałe na pewno.
Jeszcze tylko nie wiem kiedy.

Plan na najbliższe miesiące jest taki, że będę pisać wtedy, gdy kosztem nie będzie ani sen, ani czas zarezerwowany dla dwóch małych i jednego dużego człowieka.

To jedyny, właściwy plan.

Niezmiennie przesyłam deszcz (ostatnio trochę ukrywanej) miłości,

Basta.

 

9 komentarzy
Poprzedni Jak obiecała, tak zrobiła Następny A w mojej głowie o to

Jak to wszystko znajomo brzmi 🙂

Paulina – dziękuję. Twoje słowa pokazują, że są jednak ludzie, którzy ROZUMIEJĄ, WIDZĄ i CZUJĄ

Aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Trzymaj się Babo! Wiernie czekam 🙂 I też uczę się wybierać, bolesna lekcja w konfrontacji z ambicją własną 😉

[…] „Dążenie do ideału nie ma sensu. Życie bywa trudne. Wybory bywają szare. (…) warto na s…– Trzy różne myśli, wyjęte z trzech różnych fragmentów jednego tekstu. A jak pięknie sklejają się w całość. Tak pisze PAULINA BASTA. Kobieta mądra, zdolna i petarda. Do której bardzo mi blisko. Bo bycie idealnym czasem chore jest. Bo życie to nie 2+2=4. Bo zapieprzać i cisnąć można, ale są limity. Basta! Masz rację. […]

Ad. #1
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że dążenie do ideału nie ma sensu. Nic w życiu nie jest idealne i jeśli będziemy bezustannie dążyć do osiągnięcia ideału nigdy nie zrealizujemy swojego celu, co tylko będzie nas coraz bardziej zniechęcać.
W życiu trzeba dawać z siebie 100% i nie przejmować się, że nie wszystkim podoba się co robimy. Jak wiadomo, wszystkim nie da się dogodzić.

Gustavo Woltmann

Święta racja! Naprawdę każdy powinien sobie to przeczytać, zanim zacznie opowiadać takie totalne banały. Uwielbiam Cię czytać 🙂

paulinabasta.com

Dziękuję Gustavo! Motywujące to bardzo.

Kaśka

Liczę na to, że naprawdę się wysypiasz i zalewasz deszczem miłości tych dwóch małych i jednego dużego człowieka. Love i basta! 🙂

paulinabasta.com

Bywają takie chwile 😉