Przypowieść z ważnym morałem
26 sierpnia 2015 Praca 7 komentarzy

Przypowieść z ważnym morałem

Wyobraź sobie, że wchodzisz na największą imprezę świata. Sam. Przepychasz się przez tłum spoconych, tańczących. Ktoś właśnie wetknął Ci łokieć w żebro. Nawet nie zdążyłeś oddać. Napiłbyś się czegoś, ale do baru kolejka jak w PRLu po kawałek świni na obiad.

Męczy Cię ten krajobraz. Muzyka zbyt głośna, światła zbyt ostre. Brak szans na oswojenie przyjaznego człowieka. No bo jak tu do kogoś zagadać w takich warunkach. Całość zlepia Ci się w jeden, niezrozumiały, irytujący obrazek. Trochę się dusisz, a trochę chciałbyś kogoś. Taki nastrój.

I wtedy widzisz swoje zbawienie. Na piętrze, po prawej stronie jest mały balkon. Rzucasz się w jego kierunku, w poszukiwaniu tlenu. Gdy wychodzisz na zewnątrz, świeży wiatr od razu Cię orzeźwia. Czujesz się coraz lepiej. Nawet muzyka dobiegająca z sali, z oddali wydaje się jakoś bardziej dźwięczna. Po chwili patrzenia na nocne światła wielkiego miasta odwracasz głowę. Wpatrujesz się w tłum tańczących. Patrzysz i trochę nie dowierzasz. Nagle zaczynasz rozumieć.

Widzisz na przykład logikę kolejki do baru. Okazuje się, że przy dobrym ustawieniu, drinka można dostać w 3 minuty. Ludzie nie sklejają się już w jedną, falującą masę oszołomów. Widzisz kilka różnych grup. Są ci, co biodrem ruszają składnie – chyba trenują po godzinach. Jakaś szkoła tańca czy coś w tym stylu. Są tacy, którzy ewidentnie przyszli na podryw (rewir działania zdradza intencje) i ci, którym jednak udaje się porozmawiać. W oddali dostrzegasz nawet grupę swoich znajomych z liceum. Okazuje się, że wcale jednak nie jesteś tam zupełnie sam.

Kiedy po chwili balkonowania jesteś już gotów na powrót do środka, reszta wieczoru toczy się zupełnie inaczej. Lepiej. Wiesz gdzie podejść, wiesz z kim zagadać. Kończysz imprezę rano, w dobrym humorze. To była dobra noc.

A zapowiadała się na katastrofę.

A teraz do brzegu – o co chodzi w tej przypowieści?

O perspektywę właśnie. Często wchodząc w nową rzeczywistość pracowniczą (lub długo już tkwiąc w aktualnej), tracimy kontakt z bazą. Nie potrafimy (albo nawet nas to nie zastanawia) rozpoznać mechanizmów, które w niej funkcjonują. Zamiast się zastanowić „co tu się, tak naprawdę dzieje?”, pytamy się tylko „co trzeba zrobić?”. A potem zaczynamy robić. Najczęściej w ciemno i po omacku. Czasami się udaje trafić właściwie. Częściej jednak metoda prób i (częstych) błędów męczy. I nas i zespoły, z którymi współpracujemy.

A to przecież takie proste. Zanim pogrążysz się w chaosie, spróbuj na chwilę… wyjść na balkon. On zawsze kryje się w kącie. Z oddali, wszystko wygląda inaczej. Widać całą układankę, nie tylko pojedyncze klocki. Żeby dobrze zarządzać (swoją lub również cudzą pracą), musisz widzieć więcej niż tylko najbliżej stojący element. Perspektywa jest ważna. Konteksty są ważne. Zależności między różnymi elementami układanki są ważne. Szczególnie w sytuacjach trudnych, konfliktowych, kiedy poziom stresu wyraźnie Ci się podnosi. Tkwiąc w samym środku huraganu, bardzo łatwo stracić azymut. A bez tego, nawet morderczy wysiłek może się skończyć niczym więcej, jak bezmyślną wędrówką w złym kierunku.

Dlatego, drogi Czytelniku, w trudnych sytuacjach, daj sobie czas. Rozejrzyj się wokoło, weź głęboki oddech. Zaszalej i pozwól sobie na chwilę dystansu. Chodzi o moment, kiedy spytasz siebie samego o stosunki sił, o to, na czyją pomoc możesz liczyć (bo na pewno są tacy ludzie), kogo warto poprosić o radę. Ale przede wszystkim, jak chciałbyś, żeby dana historia się zakończyła i co musi się stać, żeby tak właśnie się zdarzyło…


Dla tych, którzy mierzą się z jakimś konkretnym problemem, zaplanowanie czasu na „umartwianie się” sprawą może okazać się pomocną metodą na dobrostan w głowie. Kiedyś o tym już pisałam. O tutaj.


Gwarantuję, że po takim ćwiczeniu, powrót na pole walki będzie dużo łatwiejszy i przyjemniejszy (!) niż Ci się wydaje. Trochę tak jak w naszej historii… skończysz imprezę rano i w dobrym humorze.

7 komentarzy
Poprzedni Przyszła na mnie pora Następny O motywacji, olśnieniach i... zrzucaniu zbędnych kilogramów

Zrezygnuj

Paulina, mam czasem takie wrazenie, ze dokladnie wiesz co sie dzieje w mojej glowie jak czytam Twoje wpisy. Dokladnie tego i dokladnie teraz potrzebowalam 🙂 Dzieki!

paulinabasta.com

Tak, jak już to ustaliłyśmy na LI – wygląda na to, że jesteśmy in sync. Cała przyjemność po mojej stronie:)

Perspektywa ważna rzecz. Warto od czasu do czasu wyjść z siebie i np. spojrzeć na problem „z lotu ptaka” (metapoziom, oł yeah!). Znam świetne ćwiczenie dla zespołów, żeby wyszły ze swojej perspektywy i spojrzały na problem z boku, z góry, z dołu, z kartki, z współpracy, z rozmowy: http://besty.pl/737950 Wcielają się w żabki. Cel: przejść na drugą stronę 😉 (im więcej żabek tym lepiej).

paulinabasta.com

Ej, fajne te żabki! Nie znałam wcześniej… Mega uspokajająca zabawa:)

Początek tak sugestywnie napisany, że aż mi się przypomniały koszmary imprez integracyjnych 😉
Nie ma co kryć, trafia do mnie to story do metafory „wychodzeni na balkon”. Będę cytować.

paulinabasta.com

Dzięki Marzena… Przyznam szczerze, że ja sama też często myślę sobie w duchu: „chyba czas poszukać balkonu”. 😉

Człowiek zewsząd atakowany argumentami za specjalizacją nie chce widzieć większego obrazu.
Jest przekonany, że wystarczy ogarnąć własny kwadrat by wszystko dobrze się układało.