Leadership. Że niby co?
19 listopada 2014 Praca 5 komentarzy

Leadership. Że niby co?

Z leadership'em jest trochę jak z... Nowym Jorkiem. To nie jest zwykłe słowo, to jest stan umysłu.

Ostatnio ktoś mnie spytał jak rozpoznaję leadership. Czym pachnie, jakie formy przybiera.

Pytanie z pozoru proste (bo coś tam od razu odpowiedziałam), ale myślę o tym do dziś.

Jak skatalogować managerów? Jak podzielić na mocnych-liderów i wcale-liderów? No bo przecież sam tytuł stanowiska o niczym nie świadczy. Prawda oczywista.

Jeśli dziś miałabym szukać modelowego przykładu lidera w przyrodzie, wypatrywałabym kilku elementów.

Tylko.

Albo aż.

  1. Człowiek, który porywa tłum. Ludzie przekraczają własne granice dla niego, nie dla idei. A jeśli już dla idei, to w dużej mierze dlatego, że jest firmowana przez tę konkretną osobę. Ta kategoria krąży wokół terytorium pt. #talent, #naturalnacharyzma, #jak-zwał-tak-zwał.
  2. Jest efektywny w osiąganiu długoterminowych celów. I to właśnie ta długoterminowość jest tutaj najważniejsza. Do gaszenia pożarów nadaje się strażak, lider tworzy i realizuje strategie, przesuwa horyzonty, zmienia świat (choćby tylko ten wokół siebie).
  3. Lider to człowiek, który tworzy doświadczenia. (Współ)praca z nim jest dla innych inspirująca, ale też wymagająca. Wytrąca ludzi z ich stref komfortu, tym samym gwarantując bezpieczeństwo.  Jest na absolutnym froncie, osobiście odbierając pierwsze, potencjalne strzały.
  4. Ma wyraźną temperaturę. Jest charakterystyczny i ludzie nie przechodzą obok niego obojętnie. Albo ziębi, albo grzeje. Zależy gdzie przyłożyć. Dobrze, gdyby częściej jednak grzał.
  5. Jest samoświadomy. Wie, dlaczego jest na swojej grzędzie. Zna swoje cele, więc jasno wyznacza je innym. Rozumie. Nie jest przecież głupi.
  6. Wierzy w to co robi. Jeśli by nie wierzył, po prostu zmieniłby pracę.

A teraz chwila Basta-ciekawości.

Powiedzcie, czym wg. Was pachnie ten, rzeczony leadership?

*Można zaznaczyć do 3-ech odpowiedzi.

Lubię Was o coś pytać. Tworzę sobie w ten sposób iluzję dialogu. Dialog jest dobry.

Kurtyna.

PS Nie mam na ten makaronizm innego, dobrze brzmiącego, polskiego słowa. „Przywództwo” nie oddaje klimatu zupełnie. Zostaje więc leadership. Trudność.

5 komentarzy
Poprzedni Dlaczego kobiety nie negocjują? Następny To nieprawda, że co Cię nie zabije, to Cię wzmocni

Grzegorz Spodniewski

Moje motto to Primus Inter Pares. Tego chcę choć często bywa ciężko…
Czy to się jakoś wpisuje w to co napisałaś o liderach? Może powinno?
Powodzenia.
Dzięki

Jezyk polski jest przepiękny, i jak wiesz bardzo nie lubię makaronizmu, którego nazywam gwałceniem naszego cudnego języka. Ale w tym jednym, jedynym przypadku, ten tekst chyba by troszkę lepiej brzmiał po angielsku.
Ponieważ pisząc po polsku, musimy wybrać płeć. No i niestety w tym przypadku jest to lider a nie liderka. Spodziewam się, że nie zrobiłaś tego specjalnie, i pewnie nawet o tym nie pomyślałaś, ale czytając tekst trudno nie jest mieć przed oczami mężczyznę. Gdy ciągle będziemy mówili o stereotypach, to zaczniemy w nie wierzyć.

paulinabasta.com

Dawid, ehhhh ta krucjata blogerów piszących po angielsku (oko przymrużone).
Przyznam, że ja nie mam przed oczami wyłącznie mężczyzn. Mimo, że na blogu intensywnie poruszam tzw. „tematykę kobiecą”, w wielu tekstach używam rodzaju męskiego. Przyjęłam zasadę odniesienia do słowa człowiek. A człowiek jest „ten”. Ot, taka logika pióra.

[…] http://paulinabasta.com/leadership-ze-co/ […]

[…] Bloga Pauliny odkryłem w momencie gdy miałem podjąć bardzo trudną decyzję, a jej artykuł Leadership. Że niby co? pchnął mnie do całego szeregu zmian, które wniosły potrzebny powiew świeżości od mojego […]