W tym tygodniu w internecie rozgorzała kolejna dyskusja na temat wad i zalet pracy w korpo. Te pierwsze niosą. Naród się zaczytuje, propsuje, znacząco potrząsa narodową, blond czupryną. Te drugie – o kant dupy. Wszyscy przecież wiedzą, że korpo jest be.
Albo przynajmniej, z jakiejś przyczyny chcą tak wiedzieć.
To nie będzie tekst o tym dlaczego ja sama korpo-życie traktuję z wielkim sentymentem. To będzie tekst o tym dlaczego wszyscy powinniśmy trochę wydorośleć.
Albo nie.
Nie trochę.
Zdecydowanie i z buta.
Już od dziś.
Korpo-świat nie istnieje
Jest to oczywiście nośny i lekki skrót myślowy. Dla wielu zrozumiały i przez wielu używany umiejętnie. W złych rękach jednak zaraża rakiem. Najczęściej mózgu.
Środowisko, o którym mówimy, to w Polsce kilkaset tysięcy etatów. Tego nie da się wrzucić w jeden wór. Tak samo, jak nie każdy pan Bogdan z mięsnego ma tego samego wąsa. Każda firma jest inna i każda odpowiada za swoje polityki, swoich frontmenów, swój dobrostan czy swój syf. Można oczywiście uogólniać, odwołując się do statystyki – tylko wtedy warto posilić się o jakiś rozsądny poziom obiektywizmu. Że wiecie – z lewej i z prawej popatrzeć. Nie tylko tam, gdzie nam tradycja narodowa podpowiada.
To jest akapit o tym, że w tak dużej materii, trudno o trafne uogólnienia. A próba spuszczania jadu na różnorodność, po prostu jest niemądra.
Jak już to wiemy,
możemy zacząć trochę uogólniać. Wiadomo, że w korpo-środowisku różnej maści, widać wynaturzenia. To statystycznie niemożliwe, żeby tak duże społeczności, były tylko dobre, lub tylko złe. W takiej próbce dzieje się wszystko. Taka karma.
Jasne, że molochy mają w cholerę problemów. Głównie związanych ze skalą działalności. Kiedy ta w kosmos wystrzelona, zaczyna się zabawa. Procesy pilnujące procesów, ludzie od pilnowania tych, którzy pilnują. HRy, które nic nie kumają, bo życiorys cały spędzają na przyjmowaniu i/lub motywowaniu i/lub wyrzucaniu ludzi z pracy. No i kadra managerska. Temat rzeka, a różnorodności w niej ze dwa oceany.
I co z tego?
O to chodzi, że w zasadzie niewiele.
Wniosek jest jeden – środowisko korpo, jak każde inne jest różnorodne. Ta daam.
Mam takie marzenie,
żeby każde nasze marudzenie, zawsze i bezkompromisowo, kończyło się jakimś sensownym wnioskiem. A mój dzisiejszy jest taki, że warto, żeby wszyscy, którzy są dziś w wieku produkcyjnym (=chcą, muszą, powinni pracować), korzystali z prawa wyboru. Wyboru pracodawcy, szefa, współpracowników, kotleta na obiad, męża, żony, skarpety, którą rano targają z szuflady.
Jeśli wybierasz korpo, rozejrzyj się i spróbuj dostrzec jej dobrodziejstwa. One nie tylko istnieją, ale mają się dobrze i żyją w mnogości. Moje korporacje nauczyły mnie więcej niż wszystkie wcześniejsze akademie. Dostałam kredyt zaufania, mentorów z najwyższej światowej półki i kwiaty do domu, kiedy powiłam pierwszą potomkinię. Dostałam wiedzę, wsparcie i totalną, intelektualną stymulację. Mogłam robić co chciałam, kiedy chciałam i jak chciałam. To wszystko, za cudze pieniądze. Poligon szkoleniowy, którego nie można nie docenić.
Cały ten inwentarz zabieram ze sobą dalej.
Dziś jest moment,
kiedy z korporacji odchodzę.
Idę dalej, zabierając to wszystko, co zostało w moim mózgu, sercu, bazie doświadczeń.
Jest łza w oku, wdzięczność (tak, to jest to słowo) i ogromny sentyment. Moje korpo były trudnym, ale bardzo potrzebnym partnerem doświadczeń. Dostarczały wszystkiego, czego było mi trzeba w prawdziwym, dorosłym, zawodowym życiu. Dostałam więcej, niż na to zasłużyłam. Wiem to na pewno.
Dlatego (tak prosto z Basta-serca), wszystkim tym, którzy wylewają jad swojego nieszczęścia na jeden, homogenizowany korpo-świat –> pora wydorośleć.
Jeśli miejsce, w którym jesteś, mocno Cię uwiera – czas na zmiany. Czasami wystarczy zmienić dział, szefa, śmierdzącego kolegę z ławki obok. To nie świat jest zły, to ten, konkretny jego wycinek.
Zmiany nie zadzieją się za Ciebie. Dziś stawka to Ty i twoje życie. To o to toczy się ta gra.
Ja bardzo (!) cenię korpo-świat.
Nawet jeśli ma swoje pryszcze.
Połowa małolatów ma. A nasze, narodowe korpo-story właśnie wchodzi w wiek dojrzewania (w Polsce, ta branża, to przecież ostatnie kilkanaście lat).
No. To tyle na dziś.
Bywajcie.
Witaj,
po takim poście nasuwa mi się pytanie…co dalej Pani Paulino? 🙂
To pytanie bardzo pozytywne…chodzi mi o to jakie ma Pani plany. Żegna Pani korpo pewnie dla jakieś fajnej sprawy 🙂
pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki 🙂
Weronika