Tych rzeczy szukam w ludziach podczas rozmowy o pracę
3 lutego 2016 Praca 33 komentarze

Tych rzeczy szukam w ludziach podczas rozmowy o pracę

Wielu z Was, początkiem roku, pewnie myśli o swojej sytuacji zawodowej. Na część, na bank czekają jakieś zmiany.

A jeśli tak, napiszę dziś trochę o własnych doświadczeniach.

Przez długi czas zatrudniałam ludzi w opcji na tzw. „pałę”. Czyli jak przyjdzie ktoś, kto dobrze zapisze się w moim mózgu, to zatrudnię, wezmę głęboki wdech i zobaczę, co z tego wyjdzie. Nie zawsze była to dla mnie dobra strategia <tu zacieszyłam pod nosem>, bo efekty bywały różne. Najczęściej intuicja mnie nie zawodziła, ale zdarzały się i spektakularne porażki.

Kilka lat temu postanowiłam więc trochę lepiej ogarnąć tę sferę. Chwilę porozmawiałam sama ze sobą i wybrałam elementy, które w procesie rekrutacji są dla mnie wyjątkowo ważne.

Po co ci to? 

Szukam ludzi, którzy wiedzą dlaczego i po co przychodzą. Potrafią odpowiedzieć na pytanie czego oczekują od firmy i ode mnie osobiście (zawsze pytam o oczekiwania wobec mnie, jako przyszłej przełożonej). To dla mnie ważne. I już nawet nie chodzi o to, jakie człowiek ma konkretnie wyobrażenia. Chodzi o gotowość i łatwość odpowiedzi na tak postawione pytanie. Lubie, gdy ludzie mają oczekiwania. Wiadomo przecież, że każdy ma. Pytanie w jaki sposób o nich opowiadają.

O co ci chodzi?

To zasadniczo jest moment, w którym (za pomocą różnych metod – pozwólcie, że zostawię je dla siebie) badam, kim jest człowiek. Jakie wartości są dla niego ważne i w jaki sposób je komunikuje. Gdzie są jego limity, a w jakich sferach myśli kategorią oceanu. Jakie ma ambicje i jaki pomysł na ich realizację. W tym bloku jestem uparta. Kiedy człowiek wymienia jedną odpowiedź, pytam dalej. Czasami męczę bułę. Wszystko po to, żeby dotrzeć do odpowiedzi niewyuczonych. Tych, które siedzą w człowieku naturalnie.

Kim jesteś?

Sekcją CV, którą zawsze uważnie czytam, jest informacja o zainteresowaniach. Lubię tam widzieć coś, co mnie zainteresuje. Mam takie przekonanie, że zatrudniając ciekawych ludzi, sami się wzbogacamy. Lubię się wzbogacać. Przyznam, że często drażni mnie, gdy ludzie piszą, że czytanie książek jest ich pasją. Najczęściej potem czerwienieją, gdy pada pytanie o ostatnio przeczytaną książkę. Bo nie, „Tele Tydzień” nie zrobi roboty.

A co na to moje czucie?

Większość poradników powie, że intuicja (jak-zwał-tak-zwał) to najgorszy doradca. To pewnie prawda, bo nie jest ani obiektywna, ani niezawodna. Tylko, od dłuższego czasu, gdy zapraszam do siebie nowych współpracowników, chcę żeby byli lubialni (tak, tak – z „l” po środku). Doceniam, gdy ludzie na spotkaniu zabiegają o to, żeby atmosfera była odpowiednia. Doceniam tych, którzy chcą współtworzyć lekkie relacje, oparte na zaufaniu i szacunku do pracy człowieka, który siedzi obok.

Już od dłuższego czasu przestałam usztywniać się w kategorii wymagane doświadczenie zawodowe. Bo jaka to różnica, czy człowiek ma 5 czy 4,5 roku praktyki. Nie szukam też wybitnych/geniuszy/najjaśniejszych gwiazd w kosmosie. Zazwyczaj wypatruję człowieka. Zwyczajnego. Jak ja sama. Takiego, który ma sukcesy i porażki. Te pierwsze docenia, a z drugich się uczy.  Szukam ludzi, którzy mają plany, pasje, rodziny albo koty czy rybki. Mają coś, co sprawia, że działają. Bo jeśli istnieje kategoria, która wydobywa z takiego człowieka pokłady naturalnego zaangażowania, jest szansa, że mi uda się podobną energię uwolnić z tej osoby w pracy.

Do tej pory miałam szczęście.

O przyszłość nie obawiam się wcale.

Twoją również, drogi Basta-Czytelniku.

Dziś stanie Ci się coś dobrego.

Pstryk.

33 komentarze
Poprzedni Helena się opamiętała. Bądź jak Helena Następny Siła powitania

Zrezygnuj

Ola Bury

Oj chętnie bym odbyła taka rozmowę kwalifikacyjną z Tobą, to musi być fajne przezycie 🙂

Marcin

Paulina,

Jak zwykle ciekawe spostrzeżenia. Z perspektywy osoby technicznej, rekrutującej do zespołu mógłbym powiedzieć, iż standardowymi cechami, których szukam są:
– umiejętność myślenia
– pasja (nie koniecznie w zakresie pracy, choć mile widziana)
– umiejętność pracy w zespole
W przypadku osób na wyższe stanowiska dochodzi uczciwość w CV. Strasznie nie lubię wpisanych technologii, o których ktoś jedynie słyszał, iż są w projekcie ale nawet nie miał woli ich podejrzeć (o nauce nie wspominając), żeby mieć ogólne pojęcie.
Dodatkowo zdania typu „ta technologia nie ma przede mną tajemnic” też często nie mają pokrycia w rzeczywistości. Ludzie, którzy mają wiedzę są bardziej pokorni i się z nią nie obnoszą 🙂

paulinabasta.com

Szczególnie podoba mi się „umiejętność myślenia”:)

Marcin

Niestety ten element często szwankuje podczas rozmowy – w dużej mierze dlatego, że uczy się jedynie powielać schematy.

Dlatego wolę „płacz” po rozmowie kwalifikacyjnej niż pózniej nadmierny stres podczas projektu.

Bardzo bliskie mi podejście. Choć dla mnie równie ważna jest różnorodność osobowości i kompetencji w zespole. Ważne, żeby się wzajemnie uzupełniać, uczyć się od siebie i czuć „żywą” atmosferę 🙂

paulinabasta.com

Prawda! Choć ja często padam ofiarą mechanizmu, który nakazuje zatrudniać ludzi podobnych sobie. #takakarma, ale pracuję nad tym;)

paulinabasta.com

witamy w klubie:-)

Agnieszka

Pani Paulino, jak zwykle zgadzam się z Pani tekstem. Szkoda, że niewielu Menedżerów, z którymi miałam okazję pracować poszukuje człowieka, tylko aktora, który jak mantrę będzie powtarzał to, co tamci chcą usłyszeć. Ale przywraca Pani wiarę 🙂 Pozdrawiam!

paulinabasta.com

Agnieszka,
ja to sobie myślę, że w Polsce, w tym temacie jest coraz lepiej. Pewnie dużo zależy od perspektywy = miejsca, na które się patrzy. Trzymam kciuki, żeby twoje kolejne doświadczenia były bardziej pozytywne. Ściskam:)

Łukasz

Pani Paulino,

Cały tekst jest interesujący, ale jakoś drażni mnie zwykle nadużywanie luzu w tekstach pisanych. Słowa takie jak „rozkminia” czy „zacieszam” nie pasują mi tu za bardzo i prawie całkiem odstraszyło od czytania pozostałej treści – na szczęście dalej już nie było podobnego słownictwa i dotrwałem do końca. Nie jestem sztywniakiem, bo takie słowa sam osobiście używam, ale ze znajomymi przy piwie w pubie. W tekstach pisanych (czy na rozmowie kwalifikacyjnej) ich nie stosuję, bo trochę obniżają jakość przekazu. To takie moje pięć groszy 🙂

paulinabasta.com

Łukasz,
cieszę się, że dotrwałeś i dziękuję za chęć podzielenia się opinią. Przyznam, że moja jest inna, ale to zawsze dobry znak, gdy ludzie decydują się na konstruktywną krytykę.
Osobiście nie widzę granicy między słowem mówionym a pisanym i staram się to eksponować w moich tekstach. Ot, taka forma ekspresji. Duża grupa moich Czytelników też to sobie ceni, acz na pewno nie jesteś jedynym, który chciałby czytać treści nieco bardziej sformalizowane.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Paulina

Łukasz

Jasne, jedni lubią taką ekspresję, inni tamtą. Wszyscy się różnimy, ale to powoduje, że świat jest ciekawszy 🙂
Pierwszy raz jestem na Twoim blogu i po kilku minutach zwiedzania i oglądania innych wpisów muszę przyznać, że miło się na to wszystko patrzy. Od strony graficznej też cieszy oko.

Pozdrawiam serdecznie,
Łukasz

paulinabasta.com

To bardzo się cieszę, że zostałeś i dałeś się przekonać.
Pozdrawiam ciepło,
Paulina

Grzegorz

Szkoda, że rekruterzy nie mają Pani sposobu myślenia. Rozumiem, że kandydata wybiera się po to, żeby firma zarabiała a nie przynosiła straty, ale często mam wrażenie, że przedstawiciele HR szukają właśnie ideałów, z twardymi umiejętnościami, zamiast zwykłych ludzi. Odpowiadając na pytanie o oczekiwania, można bardzo łatwo zostać posądzonym o postawę roszczeniową lub zagrażającą w firmie i zostać natychmiast skreślonym (sam miałem taki przypadek). Myślę że na rynku jest wielu ambitnych kandydatów, chcących iść do przodu i się rozwijać, ale muszą być też ze strony pracodawcy ku temu warunki, chęci i możliwości. Realne możliwości, a nie korpo-mydlenie. I to jest właśnie ta „kategoria”.

Jak to mówią „cały w tym ambaras aby dwoje chciało na raz”.

Myślę, że rekrutacja to dopasowanie do siebie dwóch stron.
Bywa, że kandydat jest obiektywnie dobrym fachowcem, ale rekruter zadając „wymyślne” pytania nie potrafi się na człowieku poznać. Bywa też, że aplikujący opowiada bajki o swoim rzekomym doświadczeniu, tylko te zdania komponuje jakieś dziwnie okrągłe.
Zdarza się, że pracodawca strzela pytaniami i nie daje człowiekowi szans się dowiedzieć bliżej co to w ogóle za praca i stanowisko. A taka informacja mu się przecież należy. A mówimy przecież o UMOWIE o pracę, obie strony się pod tym podpisują.

Dobre rozmowy to takie, gdy obie strony są uczciwe. Kandydat wie czego chce, a czego nie. Pracodawca nie mydli wizjami tylko uczciwie mówi co to za stanowisko. Kandydat nie nazmyślał w CV. I jest to porozumienie, ta „chemia” między kandydatem a jego potencjalnym szefem. Dwoje ludzi którzy będą razem pracować muszą czuć, że się po prostu dogadają.

Agnieszka

Mocno dziękuję za ten wpis!
Pozdrawiam 😉

paulinabasta.com

Cała przyjemność po mojej stronie, Agnieszka.

Pani Paulino, przeczytałam ten tekst z dużym zainteresowaniem i w końcu z dużą ulgą. Dlaczego z ulgą? Ponieważ zajmuję się szeroko rozumianym HR’em czyli takze rekrutacją. Na rekrutacji „wychowałam się” hr’owo. Szukałam ludzi „idealnych”, których odpowiedzi wpisują się w konkretny klucz. To nie przynosiło oczekiwanych przeze mnie rezultatów. To jak szukanie maszyny z odpowiednimi parametrami. W końcu zamiast rekrutować zaczełam z ludźmi rozmawiać a rozmową kierowała chęć poznania człowieka, który siedzi po drugiej stronie stołu. Teraz dużo częściej wracam ze spotkań z uśmiechem, który nie koniecznie świadczy o tym ze tego człowieka zatrudnię, tylko z powodu tego ze poznałam bardzo ciekawa osobe. Moze nie do tego projektu, moze nie na to stanowisko ale warto zachowac tego kandydata w pamięci. Teraz rozmawiam, nie odpytuje. Chce wiedzieć co tym człowiekiem kieruje bo wychodzę juz z założenia ze najważniejsze sa dla mnie chęci, postawy i wartości…A reszty mozemy nowego człowieka w firmie nauczyć.
Żałuję, ze rekruterzy sa często peioratywnie postrzegani ale im bardziej zmienia sie ich podejście do kandydatów (mniej podejście z perspektywy silniejszego a bardziej z perspektywy partnera do rozmowy) tym bardziej kandydaci ich cenią i do nich wracają.
To tak z moich przemyśleń;)

paulinabasta.com

Wartościowe to przemyślenia, Anka. Wygląda na to, że obie lubimy rozmawiać. Ściskam Cię mocno i bardzo mi miło, że napisałaś.

Carlos

Paulino, napisz prosze czemu na rozmowach padaja czasem „glupie” pytania typu „Jakim zwierzeciem chcialby Pan byc?” Czemu to ma sluzyc? Fakt ze to bylo dawno temu i w znanej wroclawskiej korpo, ale nigdy nie dowiedzialem sie czy odpowiedź Labradorem (psy ktore uwielbiam) byla poprawna. Dzieki!

paulinabasta.com

Carlos, zwolennicy tego typu technik twierdzą, że badają one umiejętność dyplomatycznego reagowania na niespodziewane sytuacje. Tu dużo bardziej liczy się sposób udzielenia odpowiedzi, niż jej treść. Ja nie należę do fanek takich praktyk. Często wprowadzają kandydata w dyskomfort, którego podczas rozmowy i tak jest już przecież dużo (plus moim zdaniem n-i-c wartościowego nie wnoszą do rozmowy).
PS. Też lubię labradory.

Niewielu jest takich rekruterów, którzy chcą widzieć potencjał zamiast konkretów. Miałam w swoim CV studia za granicą, wolontariaty, podróże, języki obce inne niż angielski i co słyszałam na rozmowach: Pani nie ma doświadczenia!

[…] Tych rzeczy szukam ludziach podczas rozmowy o pracę […]

Natalia

Cześć Paulina
Może Cię to zainteresuje, a może już znasz:
http://www.maciejaniserowicz.com/2016/02/03/lojalnosc-w-it/
ale to takie prawdziwe 🙂

matylda nowacka

powinnaś zmienić pracę jeśli tak wygląda u CIebie rekrutacja ;]

Jerzy Pniewski

Przeczytałem cały tekst uważnie i zdałem sobie sprawę, że jestem na początku drogi, która już za Panią. Wszystkich, których do tej pory zatrudniłem zatrudniłem na intuicję, która jak dotąd mnie nie zawiodła. Pierwsze sito to oczywiście przegląd CV a następnie Tych, którzy pozostali zapraszam na krótką rozmowę podczas, której wybieram zazwyczaj 2-3 osoby, z którymi się spotykam na nieco dłuższą pogawędkę. Drugi i trzeci etap to intuicja. Staram się ocenić na ile człowiek gra a na ile jest takim jakiego szukam. Do trzeciego etapu trafiają oczywiście Ci, którzy albo potrafią to czego oczekuję albo w mojej ocenie są na tyle dobrzy, że szybko się tego nauczą.
A swoją drogą to zmiana sposobu rekrutacji, jeśli się nabyło pewnych nawyków będzie chyba trudnym w moim przypadku. Osobiście zepsułem kiedyś rozmowę kwalifikacyjną ze mną bo … zapomniałem, że nie wszyscy szukają odpowiednich kandydatów w oparciu o intuicję 🙂

Zbyszek Kwiek

Czytając jakie w HR są kryteria wyboru na rozmowach zaczynam rozumieć dlaczego na większość stanowisk (w tym takich gdzie prezencja nie jest najważniejsza) zrekrutowani są wymuskani, wyperfumowani lalusie. Ja nie lubię sztucznych uśmiechów (na rozmowie zazwyczaj są tylko takie, bo nie znamy się) i dlatego mimo nietuzinkowych kompetencji nie mam szans na rozmowach o pracę. Bo Ci co rekrutują posługują się metodami wg. mnie niedostosowanymi do stanowiska. Zrekrutowałem wiele osób sam ale nigdy nie musiałem używać intuicji bo zazwyczaj jedynie jedna osoba potafił(a) prawidłowo odpowiedzieć na moje pytania sprawdzające myślenie i inteligencję. Oczywiście bardzo naganne zachowanie albo coś odpychającego w kandydacie mogłoby wpłynąć na ten proces. Na szczęście mało prawdopodobne są takie sytuacje. Pisanie o szukaniu w kandydacie człowieka brzmi fajnie ale to po prostu oznacza otwartość na manipulacje ze strony kandydata i nic poza tym.

paulinabasta.com

Mam potrzebę doprecyzowania, Zbyszek. To nie są kryteria HR (jako branży), tylko moje własne. Podpisane imieniem i nazwiskiem. Nie przekładałabym tego zatem na rozmowy, których sam doświadczyłeś.

Łukasz Kizinkiewicz

Świetny wpis. Nic tak nie inspiruje i nie imponuje, jak widok człowieka sukcesu, który w drodze na szczyt nie traci swoich wartości i pozostaje sobą. Gratuluje 🙂

Trochę późno odnalazłam ten tekst (i ogólnie bardzo inspirujący blog!), ale pewne wspomnienie wywołało uśmiech na mojej twarzy. Miałam kiedyś w CV wpisane w zainteresowaniach „książki” i prowadzący rozmowę kwalifikacyjną niemiłosiernie mnie maglowali w tym temacie (chociaż z pracą nie miało to związku). Ale czytać lubię i o książkach mogę opowiadać w nieskończoność. Na koniec rozmowy sami przyznali, że wpisują to w CV wszyscy, a na rozmowie nie potrafią dwóch zdań na ten temat sklecić, stąd ta podejrzliwość. Oraz że kiedy widzą, że ktoś interesuje się „książkami”, to najczęściej niczym się nie interesuje i nie wiedział, co wpisać 🙂 Trochę to krzywdzące dla niektórych, ale po tym doświadczeniu bardziej precyzuję swoje „zainteresowania” w aplikacjach.
Tak z innej beczki cieszę się, że tu trafiłam, naprawdę potrafi Pani zainspirować i chętnie tu wrócę!

paulinabasta.com

Bardzo się cieszę Ada! Witaj w Basta-świecie.

Sebastian Zakrzewski

A o czym nie piszemy? Że podczas rekrutacji staramy się przede wszystkim ustalić, czy kandydat nie należy do związków i czy nie będzie podskakiwał. Takie są w Polsce założenia rozmów, więc nie twórzmy wrażenia, że my tylko profesjonalnie o potencjale, rozwoju, stanowisku, wizji, motywacji czy takich tam.