Z niepokojem jest trochę jak z duchami. Niby pod łóżkiem, a jednak tylko w twojej głowie.
Ostatnio piszecie do mnie stadnie. Często pytacie o sytuacje kryzysowe. Jeszcze częściej o kryzys w pracy. Każda historia jest inna, każda wyjątkowa. Moje odpowiedzi jednak najczęściej mają kilka wspólnych mianowników.
Opowiem dziś o nich Wam wszystkim. Bo tok myślenia, który polecam, może okazać się ważny dla wielu z Was. Nie jest bowiem wdrukowany w naturę człowieka, a można w jednej chwili podjąć decyzję o jego przysposobieniu. I już. To działa. Basta-tested.
Scenariusz na wejście
Załóżmy, że trochę się sypie. Świat. Czujesz, że grunt spod nóg się osuwa, a Ty jedziesz jak na równi pochyłej. W dół. Powiedzmy, że szef idiota, a wśród współpracowników też nie ma szału. Czujesz się jak w pułapce. Bo pracować trzeba. Kredyt, nawet jeśli w pe-el-enie to regularnie zasysa pieniądz z konta, zatem i zasilenie musi być regularne. Zaciskasz więc ząb i klikasz dalej. Biorąc każdy kolejny dzień raczej na przetrwanie. Nie daj Boże (jak-zwał-tak-zwał) szef jeszcze się na Ciebie uweźmie, bo szczerze nie tolerujesz jego „stylu” zarządzania i czasami zdarzy Ci się wytknąć mu nieogar. Nie lubi tego. Daje Ci o tym znać przy każdej możliwej okazji. Zaczynasz się obawiać. Bo co jeśli za chwilę Cię zwolnią. Pracę rzeczywiście masz straszną, ale (jak to mówi Babcia Stasia) lepszy wróbel w garści (…). Wiodące emocje, które codziennie rosną, to niepokój, frustracja, bezsilność i absolutne poczucie przeciętności. A przecież dobrze wiesz, że jesteś wyjątkowy. To wszystko nie tak miało być. Nie tędy miałeś się toczyć.
I tak mijają lata. Nawet nie wiesz kiedy. Widzisz jednak jeden plus. Wciąż Cię nie zwolnili. Chyba szef potrzebuje Cię bardziej, niż nie znosi. Desperacko szukasz pozytywów.
A Basta mówi…
odwróć sytuację!
W pierwszym kroku znajdź kilka rzeczy, które najbardziej Ci w życiu przeszkadzają. Załóżmy, że będzie to:
- praca na stanowisku, które zupełnie Cię nie stymuluje/ rozwija;
- codzienny niepokój związany z koniecznością współpracy z szefem-kosmitą (+ gra w zwolni – nie zwolni);
- brak czasu na życie „po pracy”. Bo przecież podobno pracujemy po to, żeby umożliwić sobie dobre życie po godzinach. A Ty wtedy albo śpisz (z wydrenowania), albo przeżywasz to, co się zadziało w ciągu dnia, albo… już nic Ci się nie chce i tępo wgapiasz się w TV. Tylko na to sił starcza.
Jak już masz swój zestaw, zarządź nim. Przeanalizuj realne opcje, które na Ciebie czekają w każdym z tych obszarów.
- Jeśli masz nierozwijającą pracę, zastanów się, jak i kiedy możesz ją zmienić. Może się okazać, że dziś nie jesteś w stanie dostać nowej oferty (bo np. umiejętności i doświadczenia brak), ale gwarantuję Ci, że z dobrym planem, na przestrzeni następnych 12 miesięcy na bank jesteś w stanie zmienić pracę i dostać taką, która będzie Cię kręcić. Być może taki plan wymusi doszkolenie się tu i ówdzie. Albo nawet chwilową gotowość na obniżkę wynagrodzenia (jeśli np. dziś jesteś IT, a zawsze chciałeś być PR-owcem). Może będzie trzeba zacząć od kilkumiesięcznego stażu (że niby w dorosłym życiu?) . Z kasą będzie gorzej. Ale z odpowiednim przygotowaniem i myśleniem obiecuję, że da się to zrobić. Myśląc kategorią przyszłego wynagrodzenia – tego za rok, dwa, piętnaście, będzie Ci dużo łatwiej podjąć tę decyzję. Tu i teraz zawsze ma mega moc. Powstrzymuje Cię od trudnych decyzji, racjonalizuje i ogranicza ryzyko. W tej opcji jest najbezpieczniej. I najprzeciętniej. Pytanie, czy tandem bezpieczeństowo-przeciętność jest tym, na czym w życiu zależy Ci najbardziej…
- Z niepokojem jest trochę jak z duchami. Niby pod łóżkiem, a jednak tylko w twojej głowie. Zachęcam do tego, żeby podejmować próby z nimi konfrontacji. Im więcej rozumu wprowadzisz do tematu, tym lepszy efekt. Dobrą metodą, w tej kategorii jest zadanie sobie pytania o najczarniejszy scenariusz (what’s your worst case scenario?). Co by się stało, gdyby szef Cię zwolnił? Czy to jest w ogóle możliwe, żebyś przez następne sto lat nie znalazł nowej posady, wkładając w poszukiwania trochę wysiłku? Te pytania można mnożyć i wykładać na stół wszystkie, kolejne czarne scenariusze. To jest dobre ćwiczenie, bo po pierwsze werbalizuje wszystkie nasze obawy, a potem zaczyna mnożyć opcje. Człowiek, w naturalny sposób, posiadając instynkt obronny, szuka i znajduje rozwiązania. Jeśli nawet pracy nie znajdę w swoim mieście, mogę się relokować. Jeśli nie w Polsce, przecież kuzynka mieszka na Wyspach. W zasadzie zawsze chciałem poćwiczyć język i spędzić rok za granicą (dla jasności: do stałej emigracji nie namawiam). Zawsze masz jakieś opcje! Nie daj się wiec wpędzić w pułapkę poczucia, że nie masz wyjścia. Masz. Wiele wyjść. Wystarczy zdefiniować i wybrać jedno z nich.
- Zawsze mówię, że czas jest kwestią wyboru. Za każdym razem, gdy mówię, że czegoś tam nie zrobię, bo nie mam czasu, łapię się na kłamstwie. Bo czas przecież mam. Po prostu decyduję się go wydać na coś, co w danym momencie wydaje mi się ważniejsze. Jeśli więc mówisz, że nie masz czasu na „życie po pracy”, kłamiesz tak jak ja. Masz. Tylko decydujesz się go wydać w innym miejscu. Taką sytuację też da się zmienić. Dla mnie najprostszym rozwiązaniem jest znalezienie pracy, która nie drenuje, tylko dopinguje. Takiej, która nawet jeśli wymaga poświęcenia wielu godzin, na końcu daje mega satysfakcję. Sama tak mam, choćby z pisaniem bloga. Niby pełny etat w korpo, rodzina, dziecko (jedno w realu, drugie w drodze), grono wartościowych przyjaciół (którzy też wymagają czasu i uwagi) i… na cholerę jej jeszcze ten blog. Po nocach pewnie go pisze. A nie. Po dniach. I to tych najlepszych. Wiem, że znalezienie czegoś, co kręci człowieka, jest trudne. Jeśli jeszcze tego nie masz, poszukaj. A w międzyczasie, wróć do punktu 1 i znajdź pracę, która daje Ci coś, co jest dla Ciebie wartościowe.
A na koniec jeszcze jedno. To, o czym napisałam, jest tylko skrótem miliona przeczytanych książek i przemyślanych godzin. Jest to pigułka, która tylko zajawia, a nie wyczerpuje temat. Jeśli chcielibyście go wyczerpać, na insta polecę niebawem kilka ciekawych publikacji.
Proponowane przeze mnie zmiany nie są ani łatwe, ani szybkie. Kosztują w cholerę odwagi. Waszej. Być może część z Was nie jest jeszcze gotowa na radykalne ruchy. To dobry znak – świadczy o tym, że u Was wciąż jest dobrze.
Miejcie cudny tydzień spędzony z dala od koziego rogu. Wszyscy mamy wybór!
fajny tekst 🙂