Tam, gdzie rodzą się dobre pomysły
6 stycznia 2016 Praca 5 komentarzy

Tam, gdzie rodzą się dobre pomysły

To będzie bardzo dobry rok. Wiem to na pewno. Od tygodnia już powietrze jakoś inaczej pachnie.

Na początku małe ćwiczenie.  Zamknij na chwilę oczy i przypomnij sobie dwie sytuacje, którymi ostatnio mocno się zestresowałeś. Głęboki wdech i myśli zaczynają napływać.


Jak już masz swoją dwójkę, pomyśl przez chwilę o źródłach tych historii. Czy miałeś na nie jakiś wpływ? Czy mogłeś im realnie zapobiec? Jeśli tak – czas wyciągnąć wnioski na przyszłość. Jeśli jednak nie – czytaj dalej.

W środowisku pracy często znajdujemy się w kręgu sytuacji, na które zupełnie nie mamy wpływu. Mnie, najczęściej frustrują durne problemy techniczne a zaraz potem nielogiczne (z mojej perspektywy) decyzje.

Najczęściej w średnich i dużych firmach, ważne decyzje są podejmowane gdzieś w chmurze i często nie uwzględniają niuansów, które dla nas wydają się kluczowe. Rodzi to mnóstwo frustracji, włos z głowy jest rwany godzinami. Wspinamy się na wyżyny swojego intelektu, próbujemy jakoś przekonać tę, rzeczoną chmurę do swoich racji. I nic. Bitwa z góry przegrana. Każdy głupi wie przecież, że chmury nie gadają.

A jednak próbujemy.

Czemu tak się dzieje?  Dla mnie obija się to o okolice ludzkiej natury i potrzeby wpływu. Jak coś nie działa, a powinno – wpadamy w szał wywołany bezsilnością.  Jeśli coś nas martwi, denerwuje, wydaje się nie mieć sensu, podnosimy rękawicę i chcemy to zmienić. Wychodzimy bowiem z błędnego założenia, że ludzie z natury są logiczni, a skoro tak, trafią do nich nasze, logiczne argumenty. I to czasami się sprawdza – jasne. Jednak najczęściej, nawet jeśli nasze argumenty są najbardziej logiczne na świecie, decyzja wciąż pozostaje niezmieniona. Bo co? Bo temat jest poza naszą strefą wpływu. I już. Nie mamy odpowiedniej perspektywy, dostępu do miliona informacji spoza naszego zasięgu etc… I choćbyśmy zainwestowali w taką historię całą swoją cenną energię i tak na końcu zostaniemy z niczym. Nikt nas nie usłyszy.

Wniosek jest jeden:

zanim zaczniesz pakować energię/ frustrować się jakąś sprawą, zastanów się najpierw czy masz na nią jakiś wpływ. Jeśli tak – czas przywdziać zbroję, jeśli nie – odpuść.

Tak po prostu.

W Nowym Roku życzę Wam właśnie tego – umiejętności odpuszczania. Nie zawsze do twarzy nam na barykadzie. Czasami basen albo długie śniadanie z przyjaciółmi okazuje się dużo mądrzejszym wyborem. Człowiek nabiera dystansu, a jego optyka nagle przechodzi w trójwymiar. Dobre pomysły rodzą się właśnie tam, gdzie siedzi perspektywa.

Pamiętajcie o tym, proszę.

Ten rok naprawdę chce być dla Was dobry. Dajcie mu tylko szansę.

5 komentarzy
Poprzedni Tych wpisów lepiej nie pominąć Następny Zmieniłam się dla Ciebie

Jestem za: łapanie dystansu kluczowym postanowieniem noworocznym 😉

Niestety trudno jest odpuścić, jeśli na czymś nam naprawdę zależy. Ale masz rację frustracja wynikająca z poczucia bezsilności jest tak wielka, że odbiera nam energię, którą należałoby spożytkować na coś bardziej wartościowego.

Tobie życzymy dalszej cudownej energii, którą zarażasz na blogu 🙂

paulinabasta.com

Bardzo dziękuję! Energia zawsze się przyda:)

daria dorda

Amen 🙂 pozostaje jeszcze kwestia ilości spraw/tematów/decyzji (niepotrzebne skreślić), na które nie mamy wpływu, a z którymi to borykamy się na co dzień. Każdy ma jakiś swój poziom wytrzymałości takowych. Jeśli trafiamy w środowisko gdzie stosunek spraw spoza strefy wpływu, do tych ze strefy wpływu dalece ingeruje w nasz stopień odporności na nie to… no właśnie. Strategii będzie X, wydaje mi się natomiast niezmiernie istotnym, żeby świadomie przyglądać się sobie i nie zrobić sobie samym kuku tkwiąc w czymś dalece nam nieodpowiadającym.

paulinabasta.com

Daria,
widzę mądrość:)