To będzie bardzo dobry rok. Wiem to na pewno. Od tygodnia już powietrze jakoś inaczej pachnie.
Na początku małe ćwiczenie. Zamknij na chwilę oczy i przypomnij sobie dwie sytuacje, którymi ostatnio mocno się zestresowałeś. Głęboki wdech i myśli zaczynają napływać.
Jak już masz swoją dwójkę, pomyśl przez chwilę o źródłach tych historii. Czy miałeś na nie jakiś wpływ? Czy mogłeś im realnie zapobiec? Jeśli tak – czas wyciągnąć wnioski na przyszłość. Jeśli jednak nie – czytaj dalej.
W środowisku pracy często znajdujemy się w kręgu sytuacji, na które zupełnie nie mamy wpływu. Mnie, najczęściej frustrują durne problemy techniczne a zaraz potem nielogiczne (z mojej perspektywy) decyzje.
Najczęściej w średnich i dużych firmach, ważne decyzje są podejmowane gdzieś w chmurze i często nie uwzględniają niuansów, które dla nas wydają się kluczowe. Rodzi to mnóstwo frustracji, włos z głowy jest rwany godzinami. Wspinamy się na wyżyny swojego intelektu, próbujemy jakoś przekonać tę, rzeczoną chmurę do swoich racji. I nic. Bitwa z góry przegrana. Każdy głupi wie przecież, że chmury nie gadają.
A jednak próbujemy.
Czemu tak się dzieje? Dla mnie obija się to o okolice ludzkiej natury i potrzeby wpływu. Jak coś nie działa, a powinno – wpadamy w szał wywołany bezsilnością. Jeśli coś nas martwi, denerwuje, wydaje się nie mieć sensu, podnosimy rękawicę i chcemy to zmienić. Wychodzimy bowiem z błędnego założenia, że ludzie z natury są logiczni, a skoro tak, trafią do nich nasze, logiczne argumenty. I to czasami się sprawdza – jasne. Jednak najczęściej, nawet jeśli nasze argumenty są najbardziej logiczne na świecie, decyzja wciąż pozostaje niezmieniona. Bo co? Bo temat jest poza naszą strefą wpływu. I już. Nie mamy odpowiedniej perspektywy, dostępu do miliona informacji spoza naszego zasięgu etc… I choćbyśmy zainwestowali w taką historię całą swoją cenną energię i tak na końcu zostaniemy z niczym. Nikt nas nie usłyszy.
Wniosek jest jeden:
zanim zaczniesz pakować energię/ frustrować się jakąś sprawą, zastanów się najpierw czy masz na nią jakiś wpływ. Jeśli tak – czas przywdziać zbroję, jeśli nie – odpuść.
Tak po prostu.
W Nowym Roku życzę Wam właśnie tego – umiejętności odpuszczania. Nie zawsze do twarzy nam na barykadzie. Czasami basen albo długie śniadanie z przyjaciółmi okazuje się dużo mądrzejszym wyborem. Człowiek nabiera dystansu, a jego optyka nagle przechodzi w trójwymiar. Dobre pomysły rodzą się właśnie tam, gdzie siedzi perspektywa.
Pamiętajcie o tym, proszę.
Ten rok naprawdę chce być dla Was dobry. Dajcie mu tylko szansę.
Jestem za: łapanie dystansu kluczowym postanowieniem noworocznym 😉