Dziś z cyklu: narzędzie pomocne w codziennym życiu.
Często w pracy lub już po niej, dzwonią do mnie znajomi. Opowiadają o trudnych dla nich sytuacjach. Zdarza się, że proszą o radę/opinię/pomoc. Schemat tych rozmów jest zazwyczaj dość podobny. Pytam o szczegóły problemu, badam czy optyka nadawcy jest jedyną możliwą, a potem – do brzegu. Koncentracja przechodzi z pogrążenia w beznadziei sytuacji, na próbę myślenia o możliwych rozwiązaniach.
Ale nie, dziś nie będzie o metodach szukania rozwiązań. Będzie o tym, co dzieje się chwilę przed.
Ludzie problemy mają różne. Duże i mniejsze. Niezależnie od kalibru, często skala kłopotu rośnie wraz w liczbą godzin spędzonych nad jego rozkminianiem. Krótko mówiąc, im więcej o jakiejś kwestii myślisz, tym bardziej Cię paraliżuje. Nie jest to prawda absolutna, ale obserwuję to zjawisko regularnie. Sama też, nie raz, czułam się zagryziona zębami problemu, który w mojej głowie urósł z małego orzeszka do rozmiarów słonia z otyłością. Jak już takie coś Ci się przytrafi, często, całymi dniami/tygodniami o niczym innym nie potrafisz myśleć. Dany kłopot jest z Tobą przy myciu zębów, w drodze do pracy, przy obiedzie, w dzień, w nocy, gdzie się da. I męczy. I jęczy. Oddychać nie daje. A Ty, zamiast do rozwiązania, coraz bardziej zbliżasz się kompletnej, mentalnej katastrofy (w domowym slangu mówię na to zjawisko „opcja-oszołom”).
Jest wiele rzeczy, które możesz zrobić, żeby ogarnąć opcję-oszołom. Dziś opowiem o jednej z nich. Jest dość prosta, a często potrafi uratować tyłek (a co ważniejsze – głowę).
W skrócie wygląda to tak:
- nazwij problem – najlepiej w jednym zdaniu;
- odpowiedz sobie na pytanie: co by się musiało stać, żeby ten problem zniknął;
- zaplanuj czas, kiedy będziesz się tą kwestią martwić. Coś w stylu: teraz nie mogę, pomartwię się tą sprawą o 18stej, przez 45 minut.
Czasami trzeba się pomartwić. Tak samo jak jeść, pić, spać czy całować. Jeśli jednak robisz to zbyt często i zupełnie bez kontroli, efekty takiego zamartwiania są dość marne. No, może poza liczbą nowych zmarszczek czy siwych włosów. Zaplanuj więc na to czas, a dzięki temu, z wyboru zyskasz:
- miejsce w ciągu dnia na sprawy bieżące, którymi chcesz i powinieneś się zająć,
- osobną przestrzeń na to, aby spokojnie przemyśleć kwestię, która tak bardzo Cię męczy.
Dzięki tej prostej metodzie możesz, w krótkim czasie, odzyskać właściwy balans dnia. Zadbać o rzeczy ważne i pilne, które wymagają twojej uwagi, ale też zarezerwować sobie potrzebne miejsce na to, aby przemyśleć, a w konsekwencji rozwiązać problem, który tak bardzo Cię męczy.
Jest jeszcze jedna, ważna zaleta takiego rozwiązania. Trenujesz cenną umiejętność swojego mózgu: kontrolę nad myślą. Po chwili tak projektowanych zachowań, sam się przekonasz, że możesz wybrać co w danej chwili siedzi w twojej głowie, a sfera niekontrolowanych napadów opcji-oszołom zrobi się coraz bledsza.
Bladość tej kategorii jest jak najbardziej wskazana. Nie to, co odsłonięta, biała łyda latem.
Pamiętajcie o tym, bo idzie ciepłość.
Paulino,
Ogromna prośba o polecenie literatury (Twoim zdaniem wartej uwagi) z zakresu HR, rekrutacji, psychologii 🙂