Nie martw się… do 18-tej
29 kwietnia 2015 Życie 19 komentarzy

Nie martw się… do 18-tej

Dziś z cyklu: narzędzie pomocne w codziennym życiu.

Często w pracy lub już po niej, dzwonią do mnie znajomi. Opowiadają o trudnych dla nich sytuacjach. Zdarza się, że proszą o radę/opinię/pomoc. Schemat tych rozmów jest zazwyczaj dość podobny. Pytam o szczegóły problemu, badam czy optyka nadawcy jest jedyną możliwą, a potem – do brzegu. Koncentracja przechodzi z pogrążenia w beznadziei sytuacji, na próbę myślenia o możliwych rozwiązaniach.

Ale nie, dziś nie będzie o metodach szukania rozwiązań. Będzie o tym, co dzieje się chwilę przed.

Ludzie problemy mają różne. Duże i mniejsze. Niezależnie od kalibru, często skala kłopotu rośnie wraz w liczbą godzin spędzonych nad jego rozkminianiem. Krótko mówiąc, im więcej o jakiejś kwestii myślisz, tym bardziej Cię paraliżuje. Nie jest to prawda absolutna, ale obserwuję to zjawisko regularnie. Sama też, nie raz, czułam się zagryziona zębami problemu, który w mojej głowie urósł z małego orzeszka do rozmiarów słonia z otyłością. Jak już takie coś Ci się przytrafi, często, całymi dniami/tygodniami o niczym innym nie potrafisz myśleć. Dany kłopot jest z Tobą przy myciu zębów, w drodze do pracy, przy obiedzie, w dzień, w nocy, gdzie się da. I męczy. I jęczy. Oddychać nie daje. A Ty, zamiast do rozwiązania, coraz bardziej zbliżasz się kompletnej, mentalnej katastrofy (w domowym slangu mówię na to zjawisko „opcja-oszołom”).

Jest wiele rzeczy, które możesz zrobić, żeby ogarnąć opcję-oszołom. Dziś opowiem o jednej z nich. Jest dość prosta, a często potrafi uratować tyłek (a co ważniejsze – głowę).

W skrócie wygląda to tak:

  • nazwij problem – najlepiej w jednym zdaniu;
  • odpowiedz sobie na pytanie: co by się musiało stać, żeby ten problem zniknął;
  • zaplanuj czas, kiedy będziesz się tą kwestią martwić. Coś w stylu: teraz nie mogę, pomartwię się tą sprawą o 18stej, przez 45 minut.

Czasami trzeba się pomartwić. Tak samo jak jeść, pić, spać czy całować. Jeśli jednak robisz to zbyt często i zupełnie bez kontroli, efekty takiego zamartwiania są dość marne. No, może poza liczbą nowych zmarszczek czy siwych włosów. Zaplanuj więc na to czas, a dzięki temu, z wyboru zyskasz:

  • miejsce w ciągu dnia na sprawy bieżące, którymi chcesz i powinieneś się zająć,
  • osobną przestrzeń na to, aby spokojnie przemyśleć kwestię, która tak bardzo Cię męczy.

Dzięki tej prostej metodzie możesz, w krótkim czasie, odzyskać właściwy balans dnia. Zadbać o rzeczy ważne i pilne, które wymagają twojej uwagi, ale też zarezerwować sobie potrzebne miejsce na to, aby przemyśleć, a w konsekwencji rozwiązać problem, który tak bardzo Cię męczy.

Jest jeszcze jedna, ważna zaleta takiego rozwiązania. Trenujesz cenną umiejętność swojego mózgu: kontrolę nad myślą. Po chwili tak projektowanych zachowań, sam się przekonasz, że możesz wybrać co w danej chwili siedzi w twojej głowie, a sfera niekontrolowanych napadów opcji-oszołom zrobi się coraz bledsza.

Bladość tej kategorii jest jak najbardziej wskazana. Nie to, co odsłonięta, biała łyda latem.

Pamiętajcie o tym, bo idzie ciepłość.

19 komentarzy
Poprzedni Dlaczego nigdy nie osiągniesz sukcesu? Następny Kobieto ogarnij... biurową politykę

Zrezygnuj

Paulino,
Ogromna prośba o polecenie literatury (Twoim zdaniem wartej uwagi) z zakresu HR, rekrutacji, psychologii 🙂

paulinabasta.com

Eliza,
zakres, który podałaś jest mega pojemny… Powiedz – interesuje Cię w tych ramach coś konkretnego?
Jeśli chodzi o książki, które sama czytam – część z nich wrzucam regularnie na blogowy instagram (odnośnik jest na głównej stronie bloga). Myślę, że warto spojrzeć.

Udane życie zależy od tego, czy potrafimy radzić sobie w trudnych sytuacjach i czy umiemy wykorzystać niewielkie możliwości, jakie nam wtedy zostają. Nie zawsze widać te możliwości i czasem jedynym wyjściem jest właśnie kontrolowanie myśli, o którym piszesz. To trudne, bo im bardziej starasz się nie myśleć o białym niedźwiedziu tym intensywniej o nim myślisz. Warto próbować, w końcu trening przyniesie efekty:)
Pozdrawiam:)

paulinabasta.com

To prawda, Aga… Nie zawsze się da „odłożyć” kłopot w czasie. Są takie, które zjadają dokładnie tu i teraz. Trening jednak wart uwagi.
Dobrego dnia Ci życzę,
P.

Kamila Borowa

Świetne !

Digital Tube

Przypadkiem to się stało w moim życiu, ale nauczyłem się odsuwać od siebie złe sytuacje i złych ludzi. Nie złoszczę się, choć potrafię być stanowczy, ale nigdy nie działam tak, żeby kogoś skrzywdzić. Wstaję rano zawsze wypoczęty, nawet jak leje.

Jedna prosta i skuteczna rada na początek – pozbądźcie się telewizora.

paulinabasta.com

A ja tam czasami nawet lubię…
ale wiem, wiem – podobno czas kradnie…

Miałem się nie zgodzić i zgodzić. Myślałem o obu opcjach w ciągu dnia (w międzyczasie zażegnywałem największy z kryzysów, z jakim do tej pory się spotkałem) i ostatecznie zgodzę się. Głównie „ból” miałem o wyznaczenie tej godziny, żeby martwić się kryzysem w ściśle określonym czasie. Wiem, że to niemożliwe. Myśl o fuck-up’ie będzie powracać, niczym weksel w ciągu dnia, ale zrozumiałem, że chodzi Ci o zahartowanie myśli i przerzucanie ich na 18:00. To rozwiązanie na pewno nie jest kuloodporne, ale czy jakieś w ogóle jest? No i lepiej mieć jakąś strategię na kryzys, niż żadną.

Maciek-pozdro dla Basty!

paulinabasta.com

Maciek,
podobają mi się dwie rzeczy:
– określenie „zahartowanie myśli” -> strzał w dziesiątkę,
– dystans do tych kuloodpornych… toć każdy głupi wie, że brak.
Mam nadzieję, że największy kryzys świata już jest w grobie 😉
RIP.
P.

Zdecydowanie działajmy zamiast się umartwiać (i innych)! Pozwolę sobie jeszcze dodać do Twojego wpisu pewien drobiazg. Czasami jest tak, że rozwiązanie jakiegoś problemu bywa ryzykowane, dla nas lub osób postronnych, albo po prostu mamy wątpliwości czy ten czyrak nie eksploduje kwasem gdy go dotkniemy. Otóż podejmując różne ważne decyzje czy to w życiu codziennym czy zawodowym warto zastanowić się, co możemy zrobić by wrócić do poprzedniego stanu (i czy w ogóle to możliwe). Taki plan B zapewniający nam minimum spokoju.

Przykład: uciekamy z etatu w pracę z domu. Nie żre. Klienci nie przypływają, kasa mała, a podatki wysokie. Wiemy, że nie chcemy etatu na naszym poprzednim stanowisku. W najgorszym wypadku zawsze można zostać kelnerem lub zrobić cokolwiek innego przystającego do sytuacji. Ważne, że jesteśmy przygotowani. Nawet bardzo ogólny plan B jest zawsze dobry.

paulinabasta.com

Plan B daje spokój = zapewnienie, że tak naprawdę, nawet jeśli coś mi się nie uda, i tak dam sobie radę… Trafna uwaga, Seb!

Twoja metoda jest dobra, aczkolwiek nie sprawdzi się we wszystkich przypadkach, bo konieczne są dalekie uproszczenia problemu, mimo to warto o niej pamiętać.

Osobiście stosuję tą metodę od kilku miesięcy (choć czasami łapię się na martwieniu gdy nie powinnam). Najprawdziwszy na świecie jest fakt, że w ciągu kilku godzin mały kłopot potrafi urosnąć do rangi przerastającego nas problemu. Bardzo przydatny post. 😉

[…] przedstawiła na blogu sposób na zmartwienia, który osobiście stosuję od dawna- serdecznie go Wam […]

Bardzo cenne rady! Warto nad sobą trochę popracować, pozdrawiam 🙂

Trenujesz (…)kontrolę nad myślą.(…) sam się przekonasz, że możesz wybrać co w danej chwili siedzi w twojej głowie, a sfera niekontrolowanych napadów opcji-oszołom zrobi się coraz bledsza.
To zdanie biorę ze sobą i opcjom-oszołomom wypowiadam wojnę! 😉 Niech bledną i znikają. A kysz, a kysz!
Pozdrawiam
Gabriela

paulinabasta.com

Trzymam więc za Ciebie kciuki, Gabriela!:) Opcja-oszołom jest człowiekowi wyjątkowo szkodliwa…

[…] Dla tych, którzy mierzą się z jakimś konkretnym problemem, zaplanowanie czasu na „umartwianie się” sprawą może okazać się pomocną metodą na dobrostan w głowie. Kiedyś o tym już pisałam. O tutaj. […]

Ja chyba największy problem miałabym z tym teraz się nie martw za godzinę się będziesz martwić. Ja jak już mam zmartwienie to non stop zaprząta moją głowę i raczej nie jestem osobą, która umiała by nad tym zapanować.