Done is better than perfect
20 stycznia 2016 Praca 13 komentarzy

Done is better than perfect

Patrzę, jak moja starsza córka buduje babki z piasku. Wkurza się. Piasek zbyt suchy, więc konstrukcja o kant dupy. Odpuszcza.

Coś tam jej próbuję tłumaczyć. Że warto próbować, że wytrwałość jest ważna. Że jeszcze chwila uważności i wszystko się uda.

No i, że przecież połowa babki też jest fajna. Taka jakby… modern art. Mama była w MoMA. Wie co mówi.

Mały człowiek nie słucha.

Odwraca się na pięcie i biegnie zająć się czymś innym. A potem jeszcze innym. A potem idziemy coś zjeść.

Na talerzu ma marchewkę, cukinię i kurczaka. Nie zjada nawet połowy. To nie dlatego, że niedobre. Pierwszy kęs nie poszedł tak, jak trzeba.

Przez długi czas miałam podobnie w pracy. Głos drżał w obawie, żeby wszystko było najlepiej. Kiedy prognoza była średnia, często odpuszczałam już na starcie. Żeby potem na tarczy nie zemrzeć. W męczarniach ambicji swojej.

Głupie.

Syndrom prymusa był moim przyjacielem.

To były dawne czasy.

Dziś wiem, że to bez sensu. Ale gdy się rozglądam, widzę całe hordy takich, co wciąż próbują opcji perfekcyjnych. Żeby biznesy się spinały, rada nadzorcza głaskała słowem, a wszechświat klepał po ramieniu w dowodzie uznania. Order uśmiechu za zasługi.

Taka strategia jest dobra, ale tylko w przypadku rzeczy ważnych, potrzebnych i wartościowych. Całą resztę w pracy trzeba po prostu puścić dalej. W jakości, która nie szarga dobrego imienia nadawcy, rzecz jasna. Nie musi to jednak być rakieta. Często zwyczajnie szkoda na nią paliwa.

Done is better than perfect.

Jeśli wszyscy wbijemy sobie tę frazę do głowy, życie stanie się o niebo bardziej sprawcze.

Sprawczość się liczy. Robi, zamiast dumać. Buduje. A dziś, wciąż trzeba nam budować. Codziennie coś nowego.

Pamiętaj o tym w pierwszym momencie, kiedy do głosu dopuścisz swojego własnego, wewnętrznego prymusa. Nie wszystko da się zrobić na maxa. Nie wszystko musi być na 110%. Niektóre rzeczy po prostu trzeba pchnąć w świat. W formie neutralnej. Nie zniechęcaj się więc na starcie, jeśli zadanie wydaje Ci się zbyt trudne w konfrontacji z czasem, który możesz na nie poświęcić.

Weź głęboki oddech, wypędź prymusa i zastanów się, co tak naprawdę musi się wydarzyć. O co chodzi. Co musisz załatwić. A potem to zrób. Tylko to. Bez upiększeń, ozdobników i setki bonusów, które dodają wartości do zadania, które Ci powierzono.

Dobrze jest być prymusem w kategoriach, które są Ci bliskie. Tych ważnych.

Cała reszta musi po prostu zostać załatwiona. Bez fanfarów.

Uważnie lokuj swoją energię
Na stos więc z wewnętrznym prymusem!

On jeszcze kiedyś Ci się bardzo przyda. Ten moment jednak nie jest codziennie.

Pamiętaj o tym.

Ja próbuję.

13 komentarzy
Poprzedni Wcale się nie śmieję Następny Helena się opamiętała. Bądź jak Helena

Zrezygnuj

Badania pokazują, że „chorobliwy” perfekcjonizm wiąże się z wysokim poziom depresyjności i odczuwanego stresu, dlatego warto niekiedy odpuścić! „Wybacz sobie i innym. Jesteś wystarczająco doskonała.” Małgorzata Maria Borochowska

Apropos wewnętrznego prymusa jest jeszcze jedno ciekaw zjawisko. Myślę, że robię coś na 80% i źle mi z tym. Cholera stać mnie na więcej. Ja to wiem, ale nikt poza mną nie wie. Dostarczenie tych moich 80% czesto pokrywa 100% oczekiwań odbiorców. Niestety bywamy swoimi najgorszymi krytykami i znienawidzonymi klientami.

Fajny tekst, puszczę w obieg 😀

DEKALOG TKLIWEGO NIHILISTY
1. Ćwicz dystans. Bądź tkliwy.
2. Nie celebruj rozczarowań.
3. Nadto nie wymagaj, staraj się oczekiwać.
4. Nie bądź uzależniony od bezradności.
5. Nie daj się przytłoczyć własnym oczekiwaniom.
6. Nie tresuj swojego stresu.
7. Daj sobie prawo do niezrozumienia.
8. Staraj się znaleźć rzeczom swoje własne miejsce.
9. Nie schlebiaj gustom, staraj się je kształtować.
10. Spiesz się powoli. Pośpiech upokarza.

to drukuję sobie i będzie wisieć nad biurkiem, dzieki!

paulinabasta.com

Mój ulubieniec to punkt 6.

Gif najlepszy i basta 😉

paulinabasta.com

Właśnie robię nowe. Ale cieżko idzie, więc wciąż używam tych sprzed roku 😉

Proste pomysły są najlepsze, bo proste, a jednak trudne do wykonania 😉

paulinabasta.com

PS. Dziękuję.

Święta racja powinni uczyć tego na studiach – ja wyleczyłam się z perfekcjonizmu dopiero po drugim porodzie, kiedy stwierdziłam, że idealna mama nie istnieje. A będąc idealną we wszystkim traciłam z oczu rzeczy najważniejsze.

paulinabasta.com

Przyznam Kasia, że u mnie macierzyństwo podziałało podobnie. Dzieci dają nam więcej niż początkowo sądzimy.

Natknęłam się na kilka artykułów, czy to na Lifehack czy na Medium, czy na jakimś polskim blogu, czy u Marka Mansona o tym, że przed działaniem powstrzymuje nas nie prokastynacja czy brak motywacji, ale obawa przed tym, że to, czego dokonamy nie będzie perfekcyjne.

Grażyna

Właśnie! Zrobione jest lepsze niż, perfekcyjne w głowie. Uczę się tego cały czas. Zrobione pcha nas do przodu. A perfekcyjne w głowie zatrzymuje w miejscu.