Dwójka dzieci i mąż z siwym włosem robią swoje. Człowiek czuje, że rośnie. To znaczy dojrzewa. To znaczy starzeje się. To wszystko już jakąś chwilę temu.
Dzikie pola w głowie wciąż szaleją (tak już pewnie zostanie do okolic osiemdziesiątki), ale rozum coraz częściej prawi poważnym tonem.
Dorosłe życie ma to do siebie, że człowiek często z pojedynczego, przepoczwarza się w naczynie łączone. Na horyzoncie pojawiają się przedziwne kwestie. Że odpowiedzialność, że długie dystanse, że absolutny wpływ na losy innych ludzi (potomstwa). To wszystko są cholernie ważne kwestie. Takie, których zaniedbanie zawsze będzie miało swoje trudne skutki. Ważne i czasochłonne. Żeby dobrze wychować dzieciaka, trzeba być. Bywanie nie zrobi roboty.
Brak czasu nie istnieje. Jeśli odmawiasz komuś pomocy, kłamiesz mówiąc, że to przez brak czasu właśnie. Czas masz, po prostu zdecydowałeś się go wydać w innym miejscu.
Wybory, wybory, codzienny ich stos.
Aż głowa może od nich rozboleć. Mnie szczególnie boli wtedy, gdy źle wydaję swój czas. Ten, codziennie coraz droższy i ważniejszy. Boli, ale z uporem maniaka wciąż popełniam te same błędy. Zabieram przestrzeń, którą mam dla bliskich i daję ją tym, których jedyną zasługą jest fakt, że znamy się sprzed lat i po prostu poprosili o spotkanie.
Poznajmy Helenę*
Kobieta o męskim ścisku dłoni. Czasami wydaje Ci się, że na szyi siedzi jej jabłko Adama. Okolice trzydziestki, może z małym hakiem. Głos lekko posypany piaskiem. To pewnie przez te papierosy. Znacie się z czasów studiów. Kiedyś nawet całkiem dobrze. Po długich latach bez kontaktu, Hela nagle się odzywa i po wstępnym pitu-pitu proponuje spotkanie. Reagujesz salwą entuzjazmu. To przecież oczywiste. Stara kumpela dzwoni zza krzaka i zupełnie bezinteresownie chce odświeżyć znajomość.
Spotkanie jednak zaskakuje. Po wstępnych uprzejmościach, okazuje się, że o wspominkach w ogóle nie ma mowy. Chodzi o konkret. Człowiek ma kłopot do rozkminienia i potrzebuje pomocy. Nie, nie powiedział o tym od razu, wprost. Udał, że to wszystko przy okazji, tak niby mimochodem.
Pierwsza sytuacja tego typu jest OK, drugą też dość dobrze znosisz, ale każda kolejna powoduje już u Ciebie bunt. Bo to brak szczerości i totalnie nierówna gra. Człowiek, nie dość, że zwabił Cię na spotkanie podstępem, to jeszcze przez cały ten czas nawet raz nie spytał co u Ciebie. Trudno jest Ci zrozumieć, że to dlatego, że po prostu go nie interesujesz. Ma interes i skutecznie brnie do przodu. A ty, biedaku, raz za razem, zabierasz swój cenny czas ludziom, na których zależy Ci najbardziej i oddajesz takim, którzy nie wiedzą nawet jak twoje dziecko ma na imię.
Ten tekst nie jest o tym, żeby ludziom nie pomagać. Nie jest też o tym, żeby jakoś przesadnie ich segregować. To jest przypominak. O tym, że powinieneś być dla siebie ważny.
Być może nie chcesz w ten sposób myśleć. Bo nie wypada, bo to niemiłosierne, bo to powoduje humanitarny dyskomfort. Rozumiem, Tobie może być z tą myślą niewygodnie.
I właśnie dlatego, zasadziłam ją ja. Zależy mi na Tobie, Basta-Czytelniku. Chcę, żeby wiodło Ci się wygodnie i pachnąco. Dbaj o siebie zatem. Nie wszyscy zasługują na twój czas.
Care for those who care for you!
* Helena nie jest postacią prawdziwą. To znaczy jest. It’s complicated. Jest zbudowana z obserwacji zachowań różnych osób, o różnych płciach, w różnych sytuacjach.
Warto jednak pytać o cel spotkania po takim telefonie, jak już mniej więcej wiadomo o co chodzi to ewentualnie o napisanie krótkiego maila. Pewnie to kwestia asertywności w pewnym stopniu. Konkluzja jest jasna szanujmy swój cenny czas i basta! 😉