Care for those who care for you
30 września 2015 Życie 12 komentarzy

Care for those who care for you

Dwójka dzieci i mąż z siwym włosem robią swoje. Człowiek czuje, że rośnie. To znaczy dojrzewa. To znaczy starzeje się. To wszystko już jakąś chwilę temu.

Dzikie pola w głowie wciąż szaleją (tak już pewnie zostanie do okolic osiemdziesiątki), ale rozum coraz częściej prawi poważnym tonem.

Dorosłe życie ma to do siebie, że człowiek często z pojedynczego, przepoczwarza się w naczynie łączone. Na horyzoncie pojawiają się przedziwne kwestie. Że odpowiedzialność, że długie dystanse, że absolutny wpływ na losy innych ludzi (potomstwa). To wszystko są cholernie ważne kwestie. Takie, których zaniedbanie zawsze będzie miało swoje trudne skutki. Ważne i czasochłonne. Żeby dobrze wychować dzieciaka, trzeba być. Bywanie nie zrobi roboty.

Brak czasu nie istnieje. Jeśli odmawiasz komuś pomocy, kłamiesz mówiąc, że to przez brak czasu właśnie. Czas masz, po prostu zdecydowałeś się go wydać w innym miejscu.

Wybory, wybory, codzienny ich stos.

Aż głowa może od nich rozboleć. Mnie szczególnie boli wtedy, gdy źle wydaję swój czas. Ten, codziennie coraz droższy i ważniejszy. Boli, ale z uporem maniaka wciąż popełniam te same błędy. Zabieram przestrzeń, którą mam dla bliskich i daję ją tym, których jedyną zasługą jest fakt, że znamy się sprzed lat i po prostu poprosili o spotkanie.

Poznajmy Helenę*

Kobieta o męskim ścisku dłoni. Czasami wydaje Ci się, że na szyi siedzi jej jabłko Adama. Okolice trzydziestki, może z małym hakiem. Głos lekko posypany piaskiem. To pewnie przez te papierosy. Znacie się z czasów studiów. Kiedyś nawet całkiem dobrze. Po długich latach bez kontaktu, Hela nagle się odzywa i po wstępnym pitu-pitu proponuje spotkanie. Reagujesz salwą entuzjazmu. To przecież oczywiste. Stara kumpela dzwoni zza krzaka i zupełnie bezinteresownie chce odświeżyć znajomość.

Spotkanie jednak zaskakuje. Po wstępnych uprzejmościach, okazuje się, że o wspominkach w ogóle nie ma mowy. Chodzi o konkret. Człowiek ma kłopot do rozkminienia i potrzebuje pomocy. Nie, nie powiedział o tym od razu, wprost. Udał, że to wszystko przy okazji, tak niby mimochodem.

Pierwsza sytuacja tego typu jest OK, drugą też dość dobrze znosisz, ale każda kolejna powoduje już u Ciebie bunt. Bo to brak szczerości i totalnie nierówna gra. Człowiek, nie dość, że zwabił Cię na spotkanie podstępem, to jeszcze przez cały ten czas nawet raz nie spytał co u Ciebie. Trudno jest Ci zrozumieć, że to dlatego, że po prostu go nie interesujesz. Ma interes i skutecznie brnie do przodu. A ty, biedaku, raz za razem, zabierasz swój cenny czas ludziom, na których zależy Ci najbardziej i oddajesz takim, którzy nie wiedzą nawet jak twoje dziecko ma na imię.

Ten tekst nie jest o tym, żeby ludziom nie pomagać. Nie jest też o tym, żeby jakoś przesadnie ich segregować. To jest przypominak.  O tym, że powinieneś być dla siebie ważny.

Być może nie chcesz w ten sposób myśleć. Bo nie wypada, bo to niemiłosierne, bo  to powoduje humanitarny dyskomfort. Rozumiem, Tobie może być z tą myślą niewygodnie.

I właśnie dlatego, zasadziłam ją ja. Zależy mi na Tobie, Basta-Czytelniku. Chcę, żeby wiodło Ci się wygodnie i pachnąco. Dbaj o siebie zatem. Nie wszyscy zasługują na twój czas.

Care for those who care for you!

* Helena nie jest postacią prawdziwą. To znaczy jest. It’s complicated. Jest zbudowana z obserwacji zachowań różnych osób, o różnych płciach, w różnych sytuacjach.

12 komentarzy
Poprzedni Biegnij kobieto, biegnij! Jeśli tylko chcesz Następny Samochwała w kącie stała. Już nie!

Warto jednak pytać o cel spotkania po takim telefonie, jak już mniej więcej wiadomo o co chodzi to ewentualnie o napisanie krótkiego maila. Pewnie to kwestia asertywności w pewnym stopniu. Konkluzja jest jasna szanujmy swój cenny czas i basta! 😉

paulinabasta.com

To dość trudne, w przypadku znajomych sprzed lat. Szczególnie z tym mailem… Pewnie każdy znajdzie swoją metodę. Na pewno warto próbować.

To sztuka otaczać się ludźmi, z którymi chcemy, którzy nie wymagają jednostronnego zaangażowania, dla których liczy się wzajemna pomoc i bezinteresowność, którzy nie są dla nas wampirami energetycznymi. Myślę, że człowiek całe życie się tego uczy, a każde kolejne doświadczenia pokazują nam jak ich „segregować”.

Artur Deninis

„Jak masz miękkie serce, to musisz mieć twardą d…” – smutne ale prawdziwe 🙁 Piszę to (niestety) w oparciu o własne doświadczenia. Najtrudniej jest jednak znaleźć złoty środek. Sam nie raz potrzebowałem pomocy. A udzielali mi jej często ludzie, po których bym się tego nie spodziewał. Coraz częściej też zauważam, że to co dajesz innym, wraca do ciebie. Staram się więc pomagać. Z drugiej zaś strony, to właśnie na tym najczęściej wychodzę źle…

Ech…. W życiu nie ma lekko 🙂

paulinabasta.com

Lekko nie, ale za to jak przyjemnie;-)
Pomaganie jest jednoznacznie dobre, ważne jednak, żeby raz w czasie pomóc również sobie (jeśli inni zupełnie ignorują ten wątek).

Poruszyłaś bardzo trudny temat, u nas po prostu nie wypada odmawiać w takich sytuacjach. Nie wypada odmawiać też w innych (weselno/imieninowo/integracyjno towarzyskich, itd). A z drugiej strony jak tu odmówić kumpeli sprzed lat, jak ma się ciekawość ludzi i aż kusi spotkać się, aby popytać co słychać i jak teraz się kumpela miewa, może coś fajnego robi. A potem dowiadujesz się, że chce Ci jedynie sprzedać meble ogrodowe lub termomiksa…. i siedzisz lub stoisz na takim spotkaniu z wk**wem, że tracisz czas. No ale przecież nie wypadało inaczej. A nie chcesz wyjść na nietowarzyskiego, dziwnego i niewychowanego. Tak, tak nas wychowano i presja społeczna na zachowanie takiego stanu jest. Często odmawiam, moi znajomi i rodzina już się nauczyli, że rzadko mam ochotę się spotykać (taka natura introwertyka). A z drugiej strony przeogromnie lubię ludzi, słuchać o nich i rozmawiać o tematach, które mnie interesują. Są osoby, które zawsze, jak mam ochotę na spotkanie, chcę spotkać, a są też takie na które nie chcę mieć czasu. Myślę, że nie jest to jedynie kwestia asertwywności, jak napisał Robert, a bardziej poznania swoich potrzeb i zaakceptowania tego, że mam prawo realizować swoje potrzeby i mam prawo nie respektować potrzeb/interesów innych osób bardziej niż swoich. A tak na marginesie, odnośnie spotykania starych kumpli, w moim przypadku się nie sprawdziło, zawsze był dysonans – twarz znajoma, ale jak ja mogłam się kiedyś z nią kumplować…. 🙂 .

Bardzo ważny temat poruszyłaś! Zaczytałam się i popadłam w zadumę… U mnie jest a raczej było gorzej. Nie dość, że ludzie-huby obłazili mnie z każdej strony to ja nie byłam lepsza. Często „napraszałam” się ze swoją pomocą żeby innym było lepiej, łatwiej, przyjemniej. Teraz, oczywiście nauczona doświadczeniami wiem, że nie było warto. Nie dość, że ludzie często tego w ogóle nie doceniają to jeszcze uważają, że jest to Twój obowiązek -> uniżenie im służyć!!! Bolą mnie też sytuacja kiedy jesteś dla kogoś wsparcie, ramieniem do wytarcia mokrego polika i od miesięcy słyszysz tylko ja, ja, ja…. i nie pada pytanie „a co u Ciebie?”!!! Jasne, że przy dużych problemach „naszych znajomych” czasami nasze sprawy, życie musi w oczach danej sytuacji przejść kwarantannę ale ileż można???!!! To nie prawda, że przyjaźń powinna być bezinteresowna. Właśnie jest interesowna!!! Jest to wspaniały interes między dwojgiem (lub więcej, jak kto woli) wspierających się ludzi. Dla każdego po tyle samo, dużo i radośnie 🙂 Dobro wraca. Dobrze by było gdyby czasem wróciło od ludzi, którym człowiek nie raz w życiu pomógł. Jedną z najważniejszych rzeczy w życiu jest to jakimi ludźmi się otaczamy. A więc otaczajmy się ludźmi bez masek!

paulinabasta.com

„Dla każdego po tyle samo, dużo i radośnie” – dobrze powiedziane, Marcelina:)
Z jednym doprecyzowaniem. Jak dla mnie „tyle samo” nie musi być tu i teraz. Ważne, żeby bilans jakoś się sklejał. Albo, żeby człowiek po drugiej stronie stołu raz w czasie zapytał co u mnie. Tak mało, a tylu ludzi nie dźwiga.

Paulina, bardzo dziękuję za tĘ refleksję. Prowadzę Klub Ladies NOW!, bloga, kobiety też piszą do mnie w różnych sprawach. I nagle okazuje, się, że śpię 5h na dobę, dziecka nie oglądam przez 3 dni a z mężem uprawiam korespondencję, bo mijamy się w biegu. Nie sposób nie zadać sobie pytania czy o taką Polskę walczyliśmy?:)
Trzy miesiące temu powiedziałam Basta!:) Zaczynam nowy okres w życiu, nawet za cenę tego, że inni uznają mnie za niesłowną, niemiłą czy zarozumiałą. Trudno. Wybieram ekologiczne życie, w równowadze, zbalansowane.

paulinabasta.com

To trzymam kciuki za dobre wybory, Angelika.

Matko, ja to czuję całą sobą!!! Cudnie napisane. Przypomina o prawidłowym ustawianiu priorytetów. Zwłaszcza kiedy okoliczności życiowe podobne 🙂 Dziękuję!

Bardzo ważny temat, i super napisane. Ja tu przeczytałam przede wszystkim o empatii, która jest sednem relacji. Relacji, czyli czegoś wzajemnego, a tu wzajemności brak. Helena przyszła się upomnieć o empatię a nawet więcej, o pomoc, nie dając z siebie nic. I pewnie, że można prosić o pomoc, nawet lepiej, bo zdrowiej poprosić niż nie, ale myślę, że nie należy tego oczekiwać od osoby, z którą relacji nie mamy. Mam ochotę powiedzieć Helenie, żeby z siebie coś dała, a wtedy sama dużo dostanie. Takie proste, a niektórzy nie wiedzą, że to działa. Albo i nie potrafią.. Ale to już inny wątek.