Bakterie serca
21 kwietnia 2018 Kobieta 14 komentarzy

Bakterie serca

Była zwykłą dziewczyną. Taką z krwi i polskiej kości.

Miała na imię Hanka, choć lubiła, żeby mówić na nią Hans.

W przeszłości oszołomna część młodzieży okolicznej, intensywnie pochrząkiwała, że Hans, to trans.

Głupi byli. Nic o życiu nie wiedzieli.

Mimo to, ich słowo krzywdziło. I mimo to, lubiła tego Hansa.

Była wysoka, o atrakcyjnej bryle.

Zimą miała porcelanową cerę, latem zasypywała ją ospa piegów.

Czasami je liczyła, choć to zupełnie bez sensu. Były nieskończone. Wszędobylskie.

Na obojczyku miała bliznę, której nie znosiła.

Namiętności miała wiele.

Godzinami potrafiła leżeć na dywanie, który mama przywiozła z Turcji za komuny. Słuchała wtedy muzyki. Wyobrażała sobie świat. Mieścił się wtedy cały w jej małym pokoju.

Serce miała jedno, ale o temperaturze wrzenia.

Kiedy kochała, to na zabój. Jak zmieniała zdanie, to natychmiast. 

 

Była przygodą.

 

Chłopcy dookoła dzielili się na dwie szuflady.

Tych, których onieśmielała i tych, którzy konkurowali o jej wdzięki.

Ci pierwsi zawsze byli dla niej… pierwsi.

Czuła, że świat jest jej. Od dziecka tata jej to powtarzał.

Wiedziała, że jak tylko skończy liceum, wyjedzie i zacznie prawdziwie fascynujące życie.

Że studia będą zasłużoną bohemą, w oparach dymu, absynthu i długich rozmów o imperializmie.

Potem się zakocha w zakochanym młodzieńcu i wspólnie podbiją świat.

Jutro

Nie podbili.

A i młodzieniec wcale nie pierwszych lotów się znalazł. Nic dziwnego, że nie dało się zakochać na zabój.

Studia minęły regularnie.

Był i dym, i rozdawanie Metro na przystanku.

Były momenty meta, ale też dużo przyziemnego kupowania parówek na obiad.

Po studiach zaczęła pracować. Powoli awansowała.

Nic spektakularnego, nic o czym marzyła od dziecka.

Żadnych misji na marsa, żadnego ratowania świata. 

Po prostu przekładanie faktur.

I jedno, dość przypadkowo zrobione dziecko po drodze.

Mimo przypadku, kochała.

Bardzo kochała.

 

Czuła, że na wszystko jeszcze będzie mieć czas.

Że to wszystko kiedyś jeszcze się zmieni…

Wczoraj

Wszyscy mówili – jesteś wyjątkowa, możesz wszystko.

Nikt nie dodał, że świat jest trudny, a ktoś przecież musi na tej planecie spawać, przykręcać śruby, przybijać pieczątki…

Przez chwilę się gniewała.

Na siebie, na boga/neptuna/potwora spaghetti, czy kto to tam za to wszystko odpowiada.

Potem dorosła.

Żyła dobrym dla siebie życiem.

Bardzo kochała swojego syna.

Miał na imię Hans. Nigdy nie rozważała innego imienia. Hans trans. Nikt nigdy nie rozumiał jej poczucia humoru.

 

Dobry dzień

To był wtorek, kiedy Hanka kupiła sobie skuter.

Potem zielony kask, któremu dała na imię Hełm.

Wyglądał przecież, wypisz, wymaluj jak własność niemieckiego oprawcy.

Zawsze nazywała rzeczy po imieniu i pierwszym skojarzeniu.

Kupiła, wypolerowała, na kierownicy zawiązała czerwoną wstążkę.

Żeby przypadkiem ktoś się nie pomylił i nie chciał uprowadzić jak własnego.

Tak samo robiła z walizkami na lotnisku…

Wstążki wprawiały ją w dobry nastrój.

W piątek wracając z pracy, jechała koło parku.

Spojrzała w lewo, bo jakiś dzieciak, z odpałem w oku wyglądał, jakby chciał wbiec jej pod koła.

Nie wbiegł. 

Ona za to wjechała.

Wprost pod starego, ale pędzącego jak wariat Poloneza Caro. Żeby to chociaż jeszcze jakieś BMW było…

Hełm nie ochronił niczego.

A mówili, że zielony to kolor nadziei.

Hanka w jednej chwili zniknęła.

Nic nawet nie zabolało. Nic nie poczuła.

 

Po roku syn-najlepszy-przypadek-świata, znalazł jej Myślnik (że pamiętnik taki).

Myśli spisywała w zeszycie w podwójną linię.

Zawsze tym samym atramentem.

Przeczytał i zapłakał.

Hanka zawsze mu mówiła, że łzy są jak domestos. Czyszczą do ostatniej bakterii serca.

Zobaczył mamę, której już nie było. Ot tak. Ktoś zgasił światło.

Pisała o wszystkim, co w życiu wiedział i potrafił.

Przy każdym zdaniu, płynęła kolejna łza.

Dobrze, że mama nauczyła go płakać.

 

Mówiła,

że droga jest ważniejsza od celu.

Że miłość jest wieczna i nie wolno jej stawiać żadnej granicy.

Że wszystko ma swoją cenę, ale nie każdą warto płacić.

Że czułość to bardzo dobre słowo. Zarezerwowane również dla przyjaciół.

Że nie wolno niedosypiać, ale większym grzechem jest spanie zbyt długo.

Że warto na przystanku powiedzieć słowo do człowieka obok. Nie zawsze, nie o każdej porze. Czasami. Jak dobrze mu z oka patrzy.

Że głupi ten, co marnuje chwile na plotki i pomówienia.

Że jeszcze głupszy taki, który nie pomaga innym, tylko wciąż czeka na pomoc.

Że to nieprawda, że możesz wszystko. Możesz tyle, na ile pozwala Ci ważny człowiek tuż obok.

Że nie trzeba śmiać się do tych, którzy nie śmieją się do Ciebie, kochać tych, którzy miłości nie oddają, dbać o takich, którzy mają w dupie.

Że lepiej mówić prawdę, niż używać trudnych słów.

Że nie można w życiu i mieć, i chcieć mieć. Trzeba wybrać jedną z opcji.

Że jeśli szukać ludzi, to takich, którzy docenią to, co w Tobie dobre i wprost Ci o tym powiedzą.

Że przyjaciół poznaje się w sukcesie.

Że świat dzieje się tutaj, a nie na obcej planecie, gdzieś, kiedyś.

Że papierosy są niezdrowe, ale unoszący się dym myśli, to już zupełnie inna historia.

Że to co masz jest tym, na co zapracowałeś.

Że kochać to chcieć rozumieć i dbać.

Że jeśli pracować, to tylko z wyjątkowymi ludźmi.

Że jak śpiewać, to cicho i do ucha.

Jak całować, to za zamkniętymi drzwiami, bez fleszu instagrama.

Że lepiej przepraszać za złą decyzję, niż żadnej nie podjąć.

Że warto czasami posłuchać Młynarskiego.

Że jeszcze w zielone gramy i długo dalej grać będziemy.

Że czasami warto popełnić błąd i się za niego nie przeprosić.

Że lepiej zjeść żabę, zamiast podłożyć świnię.

Że warto słuchać ludzi, którzy metryką o dekady wyżej.

Że zanim powiesz, najpierw posłuchaj.

Że jak już masz ważną opinię, masz obowiązek ją wygłosić.

Że prawość jest rzadka, ale jak już znajdziesz prawego, trzymaj się go na życie.

Że ważni są tylko ci, którzy są Ci życzliwi, albo wiesz, że mogą tacy zostać.

Że rodzina to nie więzy krwi, a troska i poświęcenia.

Że nie warto pracować dla pieniędzy, ale biedny nigdy tego nie zrozumie.

Że lepiej zatańczyć koślawo, niż całą noc stać tępo w kącie.

Że w życiu, ważne są chwile.

Że życie dzieje się dziś.

 

Hansa dalej.

Więc jakby i Hanki…

 

Koniec.

Albo dopiero początek.

14 komentarzy
Poprzedni Twój ruch Następny Dziewczyny z Radomska

Zrezygnuj

Boszzzzz… Piękna historia, cenne przesłanie… I ciekawi tylko, czy to true story?

paulinabasta.com

W każdym story jest jakiś kawałek prawdy 😉

Piękne to…

szmiti

Piękne”dzień dobry” 🙂 dziękuję

paulinabasta.com

Przyjemność 🙂

Artur

Niby nie wierzę, ale … nie dalej jak dzisiaj rano przypomniał mi się blog. Tylko nie mogłem wygrzebać z odmętów pamięci tej nazwy. No o ten mi chodziło. Właśnie o ten. Ciekaw byłem co się dzieje? Gdzie? Jak? Dlaczego? I oto kilka chwil po tych przelotnych myślach trach … wpis na LI, a raczej ktoś znajomy polubił i ja zobaczyłem. Nie do wyjaśnienie. A jednak. Dzień dobry.

paulinabasta.com

No dzień dobry 🙂
Fajnie, że przyszedłeś 🙂

Ksenia Ratajczak

Stanowczo zbyt szybko jutro zmienia się we wczoraj. Dlatego tak bardzo trzeba żyć na maksa – cokolwiek to dla nas znaczy – czy siedzenie przy kubku herbaty i czytanie nowej książki czy skok na bungie. Czy zapomnienie się w marzeniach czy odkrycie Ameryki na własne potrzeby. Dziękuję Pani Paulino za tekst zawsze na czasie.

Rafal

Piękne. Serduchowe. Dzięki!

paulinabasta.com

A Tobie, Rafał – dzięki, że napisałeś.
P.

Dziękuję. Tak mądrze, życiowo. Prosto. I w punkt. Basta love 😉

Dziś weszłam na stronę sprawdzić, czy pojawiły się nowe teksty,,,a tu „cisza”, szczerze wierzę, że nadejdzie jeszcze ten dzień, bo uwielbiam je czytać

paulinabasta.com

Hej Kinga, bardzo to miłe.
Ja też mam taką wiarę 🙂

Fajnie się czyta. Nazwała kask „hełm” dobre…